The Ugly World Tour 2011
CHILDREN OF BODOM
ENSIFERUM
MACHINAE SUPREMACY
26.04.2011
Warszawa – Klub Stodoła
Na wstępie chciałbym pogratulować organizatorowi owego wydarzenia – czyli w tym wypadku – klubowi Stodoła, za kretyńską godzinę rozpoczęcia koncertu. Sprawdziłem sporo klubów z tejże trasy koncertowej COB i godziny rozpoczęcia wahały się od 19 do 21.30. Stodoła jest jednak mądrzejsza i w środku tygodnia ustanawia rozpoczęcie koncertu na 17.50. Nie wszyscy są licealistami/gimnazjalistami, którzy po szkole udali się bezpośrednio na Batorego aby stać w długiej kolejce do wejścia. Pomysł dramatyczny i nigdy się z taką głupotą nie spotkałem (pomijając festiwale, oczywiście).
W związku z tym, w klubie byłem ‘dopiero’ punkt 20.00 a tam Children Of Bodom grało w najlepsze. Nie wiem, czy był to pierwszy utwór i mniejsza z tym. Ludzi było naprawdę dużo a po chwili przeciskania między ogromem wybitnie młodej publiki, wylądowałem mniej więcej w optymalnym miejscu do słuchania muzyki w normalnym klubie. Nie należy jednak zapominać, że byliśmy w Stodole. Nagłośnienie od początku było bardzo nierówne. Miało tak słabe momenty, że poszczególne instrumenty, wielokrotnie zlewały się w jedną całość. Nie dobrze. Na szczęście były pewne przebłyski podczas niektórych solówek i bardziej rytmicznych partii gdzie dało się wychwycić to i owo.
Sam zespół nie ekscytował swoim zachowaniem. Gdzie ta spontaniczność i oddanie fanom? Owszem, widać było, że zespół zauważył dobrą zabawę widowni ale trzeba być ślepym aby tego nie odczuć kiedy ponad połowa skacze i drze ryja na początku każdej kompozycji. Przecież to oni byli tam dla nas a nie my dla nich. Muzycy zblazowani, nie dający z siebie nic ponad normę. Szedłem na ten koncert z przeświadczeniem o niesamowitym profesjonalizmie COB i poza tym, że są cholernie solidni w tym co robią to nie wytworzyli żadnej„magii”. Odegrali swoje. Publika odśpiewała „Happy Birthday” dla Warmena z okazji urodzin i właściwie tyle. Zależało mi aby zobaczyć sławetną wojnę wyżej wymienionego z Alexi ale nic z tego. Nie było klawiszowo-solowego duetu. What the fuck? Przecież to znak rozpoznawczy koncertów Finów (innych popisów też nie było). Nawet oświetlenie było dużo ciekawsze podczas Dimmu Borgir w Progresji. Wydaje mi się, że są oni gwiazdą zbyt dużego formatu aby dawać z siebie więcej niż to co pokazali. Może nie nazwałbym ich zmanierowanymi (chociaż…) ale wyglądali jedynie na odtwórców. Jeśli chodzi o set listę – było bardzo dobrze. Zestaw utworów był na pewno najjaśniejszym punktem tego koncertu. Dużo starych i sprawdzonych kompozycji. „Follow The Reaper”, „Needled 24/7” (koncertowy gigant), „Angels Don’t Kill” czy „Every Time I Die” już zwiastują niezłą zabawę. Poza tym poleciały „Downfall”, „In Your Face”, „Blooddrunk” i „Hate Crew Deathroll” odśpiewany na sam koniec na spółkę z publiką. Były też jakieś nowości ale tytuły są mi obce – mojego kontaktu z nową płytą nie mogę, zaliczyć do udanych.
Swoją drogą, zaczyna mnie wkurwiać to wymuszone bisowanie kapel. „A teraz zagramy ostatni kawałek tego wieczora” a za chwilę drugi raz to samo… Dlaczego zespół musi zejść ze sceny a widownia musi skandować jego nazwę przez 5 minut aby wrócili, mimo że planowany czas zakończenia imprezy i tak był planowany na 21.40?! Pierwsze zejście nastąpiło około 21 a następne po około 20 minutach. Nie widzę w tym nic rock’n’rollowego ani spontanicznego. Jeśli potrzeba przerwy to przecież są inne sposoby na wygospodarowanie czasu. Wiele kapel sobie radzi w inny sposób.
Żeby nie przedłużać. Jakiś czas temu nauczyłem się aby nie żałować czasu i pieniędzy wydanych na koncert (to było chyba po tragicznym koncercie Cryptopsy w Proximie). Jeśli zespół nie potrafi się wywiązać z założenia, że ma dostarczyć rozrywkę najwyższej jakości to oni mają problem nie ja. Ludzie, którzy mają jakiekolwiek oczekiwania względem muzyki, wyrabiają sobie o nich zdanie i nie łatwo potem odkupić taki „wypadek przy pracy”. Setki ludzi obecnych w Stodole i tak uznają to za najlepszy koncert w ich życiu ale oni prawdopodobnie nie widzieli GOJIRA na żywo. Składam szczere kondolencję Children Of Bodom.
Rimmön