Revelations Tour 2002
VADER
HATE
ELYSIUM
AZARATH
02.06.2002
Warszawa – „Proxima”
* Revelations have arrived…
Piękny koncert w piękne niedzielne popołudnie w pięknym polskim mieście ;) hehe to wszystko nie tak! Ale ok, nie wdając się w szczegóły przejdźmy do konkretów…
Pewnym zaskoczeniem dla mnie tego wieczoru było iż koncert zaplanowany na godzinę 18 faktycznie o tejże godzinie się zaczął. Jak nigdy, z radością, wskoczyliśmy do Proximy…
…gdzie już zaczął grać AZARATH i co jak co ale wychodziło im to nadzwyczaj dobrze. Prezentują oni przygniatający poziom. Na garach zasiada Inferno i doskonale słychać, że to człowiek z doświadczeniem. Świetnie kopiący występ i jeden z najbardziej udanych tego wieczoru obok Hate. Poprostu miód dla uszu spragnionych krwi. Na deser – cover Kreator – „Pleasure to Kill” równie świetnie wykonany i urywający łeb przy samej… wiadomo czym. Niestety ta „sielanka” trwała tylko 30 minut. Występ zakończył się tak szybko jak się zaczął ale było to coś wyjątkowego. Bardzo intensywnie spędzony czas.
Następnie na scenie rozpakowało się ELYSIUM. Szczerze muszę przyznać, że bardziej do gustu przypadł mi występ Azarath aniżeli tych panów. Ciężko jednoznacznie określić czemu ale lepiej mi się ich słucha z płyty niż na żywo. Nie mam pojęcia czym to było spowodowane – może brak odpowiedniego nastroju? Nie miało to takiego przebicia jak poprzedni występ. Jednym słowem, kolejne 30 minut spędziłem na łażeniu i dysputach ze znajomymi. Mimo, że Elysium jako zespół na pewno niesie za sobą ciekawe akcenty to tym razem nie udało się ich poprawnie zaprezentować odbiorcom (a bynajmniej mi).
I wkońcu nadszedł czas na (według mnie) występ wieczoru i (ponownie według mnie) główną gwiazdę – HATE. Podczas instalacji instrumentów (bynajmniej nie dętych) na scenie zawisły 2 znane już „sztandary” Hate. Pentagram z powieszonym na nim jezusem „upside down” hehe czyli jakby nie patrzeć – nogami do góry. Taki mały drobiazg a odrazu obudził publiczność. Niedługo potem pojawił się na scenie Adam i po długawym intro rozpoczęła się masakra. To co ci panowie sobą prezentują rozwala mnie za każdym razem kiedy dane jest mi obejrzeć ich występ. Gitarowa poezja! Świetny wokal. Nie ma się do czego przyczepić. Set składał się z kilku nowych kompozycji z albumu, który nagrywany będzie bodajże w sierpniu. W między czasie leciały także starsze kompozycje takie jak „Sectarian Murder”, „Cain’s Way”, „The Sin Becomes” czy nawet jeszcze starsze ze świetnego wydawnictwa „Lord is Avenger”. Ogólnie rzecz biorąc występ wieczoru i chyba już zawsze, na każdym koncercie, na którym zagra HATE będzie to moja, nie kwestionowana, gwiazda numer 1. 40 minut przelewającej się na wszystkie strony adrenaliny!
No i na koniec „programowa” gwiazda promująca swój nowy krążek „Revelations” – VADER. Szczerze mówiąc nowy album nie zbiera zbyt pochlebnych recenzji, no a przynajmniej nie od tych co słyszeli „De Profundis” i ogólnie starszego Vadera ale faktycznie, nowy album w porównaniu do starych wypada dość blado. To może coś o koncercie… było kilka nowych kompozycji ale pocieszały mnie też trochę starsze kawałki jak na przykład: „Silent Empire”, bodajże „Blood of Kingu” albo „Sothis” i kultowy już „Carnal” były także te troche z innej półki jak na przykład „Wings”. Było jeszcze tego znacznie więcej gdyż występ trwał ponad 1,5 godziny ale wybiórcza skleroza dała o sobie znać. Dość przeciętny występ w moich oczach. Całkiem miło się ogląda panów na scenie i słucha ich muzyki ale miałem wrażenie, że ten występ był odrobinę przydługawy. Vader jest zespołem szanowanym przeze mnie, jako że są to weterani tego „sportu”, którzy powiedzmy, lata świetności mają już za sobą i chyba zdobyli już wszystko co było do zdobycia. Gdy Vader nagrywa album to jest pewne, że dobrze się sprzeda a to dzięki tej całej rzeszy dzieciaków zapalonych na ciężką muzykę (bez urazy dla prawdziwych fanów). Koncert można zaliczyć do udanych dzięki performance Azarath & Hate. Tyle w tym temacie.
Autor: Rimmon