Recenzja: Cult Of Luna – Somewhere Along The Highway
CULT OF LUNA
Somewhere Along The Highway
2006 / Szwecja / Earache Records
Progressive Sludge – Post-Hardcore
Muzyka zespołów pokroju Cult Of Luna nie należy do najłatwiejszych w odbiorze i do takich, których słucha się w ramach poprawienia nastroju. W tym wypadku jest wręcz odwrotnie. Takie zespoły potrafią wprowadzić słuchacza w stany depresyjne czy wręcz lękowe. Słuchając takich kompozycji jak „Back To Chapel Town” czy „Thirtyfour” łatwo zacząć zaniżać swoją samoocenę i zacząć skrajnie odbierać różne bodźce. Ta muzyka jest na tyle przytłaczająca i emocjonalnie dewastująca, że trzeba mieć się na baczności podchodząc do „Somewhere…”.
Jedyną nutkę przyśpieszonego bicia serca na tym krążku oferuje nam „Dim” lecz pamiętać należy iż do nutki optymizmu temu daleko. Jest to frywolny rozkwit barwowy dźwięku ale ciągle zmierza on do rychłego upadku. Idzie mu doskonale a gdy wpada w „Dark City, Dead Man” nastrój tu panujący osiąga swoje apogeum. Mamy kolejny zjazd po równi pochyłej w odmęt zwolnionego rytmu przetykanego bliżej nieokreślonymi dźwiękami i czemuś na kształt bicia serca. Reszta jest milczeniem. Spazmy i fanaberie generowane losowo i w schematach są dla Szwedów chlebem powszednim. Są one niesamowicie naładowane tysiącem różnych emocji i pewne jest jedno – można z nich wynieść bardzo dużo i przypisać te dźwięki czemu tylko chcemy. Może to być jesienny deszcz, jazda tramwajem po szarych ulicach, spóźniony nocny autobus, przechadzkę po parku (robi się romantycznie), dosłownie wszystko… Ta muzyka z doskonałą swobodą oddaje się w ręce wyobraźni każdego słuchacza. Nie napawa optymizmem ale daje szerokie pole do wyboru. Jest na tyle elastyczna w swojej szarości, że grzechem jest jej nie skosztować a czerpać z niej można całymi dniami bez znudzenia i ani chwili zawachania: „czy tak powinno być”. Słuchając „Somewhere Along The Highway” można podążyć z nurtem codzienności tylko trzeba uważać aby nadto się nie poobijać. Daje ona do myślenia i jest sprawcą wielu odkryć. Płyta dla osób odpornych i nie opornych. Przebogate dźwięki, przez które nie łatwo się przebić ale wiele można z nich wynieść. Po prostu głębia oceaniczna dla fanów Neurosis, Isis, Pelican, Long Distance Calling i im podobnych. Polecam!
Ocena: 8.5/10
Autor: Rimmön
Lista utworów:
- Marching to the Heartbeats [03:13]
- Finland [10:44]
- Back to Chapel Town [07:10]
- And with Her Came the Birds [05:58]
- Thirtyfour [09:58]
- Dim [11:47]
- Dark City, Dead Man [15:50]
Total: 01:04:40