Thrash’em All Festival 2002
MONSTROSITY
VOMITORY
TRAUMA
SCEPTIC
LOST SOUL
DISSENTER
CONTEMPT
01.10.2002
Warszawa – „Proxima”
Zawitaliśmy przed klubem całkiem punktualnie a i występ rozpoczął się o rozsądnej porze co niestety przeszkodziło nam w obejrzeniu pierwszego występu, gdyż przed koncertowe spotkania kulturalne i dywagacje na temat przyszłości naszej planety (hehe) przeciągały się w nieskończoność ;) Ku naszemu zdziwieniu, udało nam się spotkać przed klubem spacerujących panów Tony’ego Normana (gitara) i Mike’a Poggione (bas) z Monstrosity. Po wymianie kilku zdań, autografach itp. postanowiliśmy udać się wkońcu do środka…
…gdzie załapaliśmy się na pół ostatniego kawałka słowackiego CONTEMPT. A szkoda bo na płycie kapela prezentuje się całkiem przyzwoicie a dalej nie wiem jak to jest na przysłowiowego „żywca”.
Po dość krótkiej przerwie na scenie pojawił się rodzimy DISSENTER. Był to występ bez szczególnych fajerwerków. Ot tradycyjny death metal bez żadnych innowacji aczkolwiek pożądnie kopiący po ryju. Pierwsze demo nagrali już w 1997 co jest dowodem sporego doświadczenia kapeli. Około pół godzinny występ a po nim niedługa przerwa. Muszę przyznać, że panowie się sprężali z podłączaniem (no może za wyjątkiem 2 głównych kapel ale to akurat można jeszcze jakoś zrozumieć).
LOST SOUL planowałem zobaczyć już od dawna ale zawsze jakoś nie miałem okazji bo albo to nie koncertowali w Warszawie albo nie udało mi się dotrzeć na ich gig. Ale na wszystko przychodzi pora. Fakt, że udało mi się ich zobaczyć po wydaniu „Ubermensch” wyszło tylko na plus gdyż jest to bardzo dobry materiał. Jak na panów ze sporym starzem scenicznym trzeba przyznać, że kopią równie mocno cały czas a czasem nawet podwójnie. Po wydaniu drugiego albumu, Lost Soul trafiło pod skrzydła Osmose Productions i mam nadzieję, że ten praktycznie naj-extremalniejszy zespół death metalowy w polsce namiesza i za granicą. Koncert rozjebał dosłownie. Nawet nie byłem w stanie wyłapać poszczególnych utworów jakie usłyszałem ale bawiłem się przednie. Po Monstrosity i Vomitory był to zdecydowanie najlepszy występ.
SCEPTIC jak to Sceptic. Ciemno jak w dupie a Hiro odpierdala solówki jak to Hiro hehe. Wokalista chwycił tym razem również za wiosło ale nie radził sobie do końca gdyż momentami przerywał growling żeby grać. Ogólnie nie popsuło to, zbytnio, występu ale nagłośnienie trochę dało się we znaki. Jak to bywa przy Sceptic, występ na wysokim poziomie pomijając te małe niedogodności. Jednakże nie zostałem porwany w wir metalowej uczty tak jak się tego spodziewałem a spowodowane to było pewnie tym, że Sceptic najzwyczajniej mi się przejadł. Swego czasu słuchałem ich na okrągło więc nie mogło być inaczej. W każdym razie… „Nie było źle ale mogło być lepiej”.
TRAUMA zaskoczyła mnie zmianą wokalisty ale widać nie jestem na czasie pod względem tej kapeli. Nie wiem czemu ale swoją aparycją przypominał mi on muszkietera. Było to zapewne spowodowane charakterystyczną bródką ale ok – to wcale nie musi być krytyczna ocena hehe. Bardzo szanuję tą kapelę ale tym razem też jakoś nie wywołała u mnie większych emocji, podobnie jak Sceptic. Doczekałem się kawałka „Suffocated In Slumber” i to była właściwie większość potrzebna mi do szczęścia… był napewno także świetny „A Gruesome Display”. A reszta? Było ok ale bez rewelacji. Moim zdaniem Trauma zdecydowanie lepiej wypadła na koncercie razem z Devilyn i Misteria. Jeszcze jeden zarzut bym skierował do nagłośnienia tudzież do moich narządów słuchowych – jeden z tych elementów zdecydowanie nie domagał i psuł ogólne wrażenie audio-wizualne.
…troszkę dłuższa chwila na montaż Szwedów i uderzyli… VOMITORY nieubłagalnie katowało publiczność przez ponad 45 minut (co swoją drogą jak na taką gwiazdę jest dość krótkim występem). Show był mocno konkretny. Gabaryty tych panów w połączeniu z taką muzyką dały iście monumentalny występ. Setem nie błysnę ale sądząc po reakcji publiki i własnych odczuciach mogę przyznać, że występ ani na chwilę nie podupadł na poziomie. Bez chwili wytchnienia i bardzo intensywnie – jak gradobicie – tak właśnie minął ten występ dzięki czemu zyskał status jednego z najlepszych tego wieczoru. Powtórzę się – było zdecydowanie za krótko!
No i wkońcu headliner trasy… MONSTROSITY. Mimo iż grają na jedną gitarę to Tony przebija niekiedy dwóch gitarzystów. Bez wątpienia jest to człowiek wybitnie utalentowany. Nie dość, że jest bardzo dobry technicznie jeśli chodzi o same riffy to i solówki odwala na świetnym poziomie. Bez wątpienia, razem z Vomitory, był to najlepszy występ tego wieczoru. Headliner trasy Thrash’em All po raz kolejny pokazał klasę. Oby tak dalej – i miejmy nadzieję, że kolejny Thrash również będzie objazdowy.
Autor: Rimmon