ENSLAVED
ROTTING CHRIST
DARK TRANQUILLITY

05.10.2002
Warszawa – “Proxima”


Występ, jakby nie było, zapowiedziany na bardzo wczesną porę rozpoczął się z niedużym opóźnieniem. Niestety bez żadnego lokalnego supportu tak jak to miało miejsce w Krakowie (+Asgaard). Zebrani pod klubem na niedługo przed rozpoczęciem, zdążyliśmy zmarznąć po czym udaliśmy się do środka…

Bilet…a tam zaczął właśnie grać norweski ENSLAVED na którego to zdecydowanie się wybierałem i na którym, bez wątpienia się nie zawiodłem. Prawie godzinny występ obfitował w najróżniejsze smaczki. Zespół postawił na uniwersalność i zagrał bardzo przekrojowo. Było coś bodajże nawet z pierwszego, “Hordanes Land”. Dane było nam słyszeć także sporo, według mnie najlepszego, “Frost”, conajmniej 2 kawałki (Jotunblod i Loke). Z “Monumension” również poleciały ze dwa kolejne. Występ bardzo ciekawy i tak jak wszystkie tego wieczoru – bardzo żywy. Pełen energii. Cały czas muzycy byli w ruchu co wyglądało bardzo pozytywnie. Czy najlepszy występ tego powiedzieć nie mogę gdyż wszystkie tego wieczoru stały na bardzo wysokim poziomie…

…także i ROTTING CHRIST, jak na greków przystało, pokazali klasę. Promowali tą trasą swój nowy album “Genesis” (bardzo udany zresztą) i co za tym poszło, doczekaliśmy się odegrania 2 kawałków z niego… jeden to “In Domine Sathana” a drugim był chyba “Daemons” choć głowy nie dam. Jeśli chodzi o wcześniejsze wydawnictwa to i tym razem zespół postawił na przekrojowość… były dzieła z “Triarchy Of Lost Lovers” jak np. “King Of A Stellar War”. Z tego co mi się jeszcze ostało w pamięci to było świetne “After Dark I Feel” z albumu “Sleep Of The Angels”. Była też masa innych, których nie zdołałem zapamiętać z bardzo wielu przyczyn ;). Zespół poruszył praktycznie wszystkie płyty przez co zasługuje na dużą pochwałę. Występ bardzo żywiołowy z dużą dawką energii.

I na koniec ostatnia perełka czyli DARK TRANQUILLITY. Szwedzki melodyjny death wypadł równie dobrze choć mogło by się wydawać, że będzie to trudne do osiągnięcia po tak udanych występach do tej pory. Mimo melodyjnego gatunku uprawianego przez zespół występ wypadł całkiem “brutalnie”. Porównując ten zespołu do In Flames można śmiało uznać Dark Tranquillity za “cięższą” kapelę. Wokalista dawał z siebie bardzo dużo. Widać było, że kosztowało go to sporo wysiłku ale opłaciło się. Szwedzi promowali tym występem swój nowy album “Damage Done”, którego jeszcze nie słyszałem ale z tego co mi się obiło o uszy na koncercie mogę wywnioskować iż będzie to ciekawa propozycja. W dyskografię tego zespołu się bliżej nie zagłębiałem więc setu wam nie przytoczę ale z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że był to bardzo udany występ. Miałbym spore problemy z wyłonieniem najlepszego show tego wieczoru… może byłby to Rotting Christ. Wybór strasznie trudny gdyż według mnie ten koncert przebił nawet Thrash’em All, jednakże jak wiadomo – wszystko pozostaje kwestią gustu. Jeśli ktoś lubi te zespoły i liczył na dobry koncert to się nie zawiódł.

Autor: Rimmon