Recenzja: Obscure Sphinx – Anaesthetic Inhalation Ritual
OBSCURE SPHINX
Anaesthetic Inhalation Ritual
2011 / Polska / Self-released / Post Metal
Odpaliłem ten krążek i jestem zaniepokojony. Zostałem wciągnięty w intrygę zastraszenia swojego umysłu poprzez transowe przytłoczenie i obarczenie winą za niepopełnione zbrodnie przeciw ludzkości. Powoli staczam się w otchłań, która nie ma dna. Jest czarna i nie mam pewności, że jeszcze kiedyś zobaczę światło dzienne. Do rzeczy jednak. Obscure Sphinx prezentuje rytualne dźwięki dla psychicznych dewiacji wszelkiej maści. Bardzo wolno rozkręcają swoje kompozycje ale robią to z wielkim wyczuciem. Manifestują deprymującą naturę dźwięku. Votum separatum wygłasza tu wokal bo wokal reprezentuje Wielebna a Wielebna jest kobietą. Dla mnie jest to novum bo nie przypominam sobie bym trafił do tej pory na damski wokal w takim gatunku. Jest dobrze w każdym razie. Jest inaczej i bardziej reprezentatywnie. Jest dziko i szaleńczo i wcale nie ustępuje samczym odpowiednikom. Agresywna forma występuje gęsto tylko w jednej kompozycji – świetnym „Nastiez”. „Eternity” ma kilka zrywów ale to wszystko. Potem następuje „Intermission” i otwiera się nowy rozdział. Nie końca inny ale wprowadzający inną formę zamętu. Epopeja „Bleed In Me” w części pierwszej jest jedynie dopełnieniem a część druga zabija pierwszą.
Nie mam specjalnie ochoty szukać jakichś „ale”, które mi się w Obscure Sphinx nie podobają. Akceptuję ich w pełni jako uniwersum alternatywnej, szeroko pojętej idei przytłoczenia i niezrozumienia dla instynktu samozachowawczego. Cieszę się, że mamy coraz więcej tak profesjonalnych zespołów bo nie jest łatwo zakotwiczyć się w jakimś klimacie i usilnie go gloryfikować a to Obskurny Sfinks robi wyśmienicie. Po kontakcie z „Anaesthetic Inhalation Ritual” czułem się jakbym grzebał w otwartej ranie z czysto hobbystycznych pobudek. Trochę zmęczony ale i usatysfakcjonowany biorąc pod uwagę fakt skłonności auto destrukcyjnych. Mimo, że czyste wokalizy nie zawsze chciały mi bezproblemowo wpaść w ucho to łykałem je za każdym razem. Uważam, że to kwestia osłuchania a w połączeniu z tak wytrawnie – impulsywnymi gitarami – nie można się nudzić. Muzyka wielowarstwowa dobra do wielu rzeczy. Wystarczy otworzyć umysł i dać się ponieść. A oni potrafią ponieść…
Ocena: 9/10
Autor: Rimmön
Lista utworów:
1. AIR [04:39]
2. Nastiez [11:29]
3. Eternity [10:07]
4. Intermission [02:03]
5. Bleed in Me (Pt 1) [04:10]
6. Bleed in Me (Pt 2) [08:17]
7. Paragnomen [10:11]
50:56