Recenzja: Goratory – Rice On Suede
GORATORY
Rice On Suede (2004)
USA, Amputated Vein Records, Brutal Technical Death Metal
Click, click, click…
…Suck my dick. Jakże przejrzyście, ten zwrot, nakreśla nam formę i normę, którą posługuje się Goratory! Otóż jest bardzo mięsiście, brutalnie i zewsząd technicznie. Pięknie jednym słowem. Goratory często, gęsto zmienia tempo – szczególnie w pierwszej “fazie” (czytaj: połowie) albumu. Sprawia wtedy wrażenie mocno odjechanej (that’s right folks) kapeli technicznej. Cholernie podoba mi się ten stan rzeczy. Raz po raz, basowe solówki wiercą dziury w czaszce i nie pozwalają odpuścić tego krążka. No właśnie. Jest to uczta dla wielbicieli basu. Gitary odgrywają tu niby istotną rolę ale i tak wirtuozem na tym krążku jest basman. Solówek gitarowych – brak. Solówki perkusyjne to właściwie chleb powszedni “Rice On Suede”. Darren Cesca to tzw. machinator z głową jak dynia do zapamiętania wszystkich pattern’ów i ich wszystkich zmian – a tych jest cała masa w ciągu jednego utworu (mówiąc delikatnie). Jest on także tzw. octopus type (dla nie wtajemniczonych – ośmiorniczka). Bezwiednie ale niesłychanie (nie)subtelnie molestuje bębny i talerze uzyskując przy tym niebotyczne prędkości i precyzję jakiej nie powstydziłby się szwajcarski zegarmistrz.
Dobry smak brutalnej szkoły amerykańskiego (i nie tylko) death metalu (Kanadyjskie Kataklysm’y i inne Dying Fetus’y). Gracja i brutalność wczesnych Cryptopsy. Technika porównywalna do mistrzów szkoły brutalnego, technicznego death metalu. Humor a’la brytyjskie Gorerotted. Ultra guttural’owe spazmy niczym w grindcore’owych odłamach. To wszystko i jeszcze więcej łączy w sobie Goratory. Jajcarskie i jakże nieprzewidywalne intra oraz (niekiedy) miażdżąco-przytłaczające, walcowate tempa, tworzą z tego zespołu uniwersum death metalowej myśli. Eksploduje, pędzi i gwałci dziołchy na kresach (nie tylko polskiej) ojczyzny. Ortodoksi zapewne rozpoczną masturbację już podczas wszechmocnego “Anally Injected Death Sperm” a skończą dopiero na “Mutilate Remodified” bo ten album nie pozwala skończyć wcześniej. “Rice On Suede” (oscar za jeden z “najdziwniejszych” tytułów) to prawie 34 minuty bezlitosnego szemrania dynią po asfalcie w imię bluźnierczych aktów nierządu. To także, prawie 2040 sekund, degustacji technicznego molestowania własnych zwłok jakże ciekawym i nieokiełznanym napadem złości w wydaniu dla rozdziewiczonej części młodzieży. Łapać i nie puszczać!
Lista utworów:
- Anally Injected Death Sperm (A.I.D.S.) [03:52]
- Rice On Suede [03:42]
- 8 Seconds of Fury [03:29]
- Headie Mung Festizzeo [03:38]
- Whose Spine Is It Anyway? [03:23]
- Fuckhole [03:39]
- Hang’em And Bang’em [03:57]
- Your Muthas A Lazy-Eyed Chow Bearing Slut But I Fucked Her Anyway [03:37]
- Mutilate Remodified [04:08]
Total: 33:25