Recenzja: Inferi – The Path Of Apotheosis

Inferi - The Path Of ApotheosisINFERI

The Path of Apotheosis (2014)

USA, The Artisan Era, Symphonic / Technical Death Metal

Neoklasyczny, symfoniczny, techniczny death metal. Ło… ale miazga. Mógłbym zacząć od rzucania porównaniami i podobieństwami ale zostawię to sobie na koniec. Inferi to niezwykle wyrzeźbiona, pompatyczna figura przepełniona nieustanną techniką i wieloma neoklasycznymi koneksjami. Bogato inkorporuje też black metalowy klimat. W „The Path Of Apotheosis” podoba mi się ewolucja jaką zespół przechodzi w ciągu tych 64 minut. Ma do zaoferowania słuchaczowi bardzo dużo i w umiejętny sposób łączy pewne rozwiązania jak np. wirtuozowskie solówki napędzane przez ekstremalną perkusję. Nie brakuje też progresywnego rozwoju wydarzeń jak w „Onslaught Of The Covenant”. O tym krążku można bez najmniejszej przesady powiedzieć, że jest epicki. Epicki w poważny sposób i bez przerostu formy nad treścią. Jego zawartość jest niezwykle bogata a o warstwie instrumentalnej nie można złego słowa powiedzieć. „W tym szaleństwie jest metoda” – to hasło mogło przyświecać amerykanom w trakcie tworzenia swojego trzeciego dzieła. Panowie z wyczuciem godnym kompozytora połączyli wiele składowych w jedną całość. Szokują jakością i warstwami, które położyli na tym koncepcie.

Inferi ma wysoce melodyjny fundament. Czasami może przypominać nowsze dokonania Dimmu Borgir przemieszane z Fleshgod Apocalypse ale to nie jest to. Tu i ówdzie wybrzmi symfonia rodem z Anorexia Nervosa ale to nadal nie ten kierunek. Amerykanie stoją po środku i pogodzili wszystko co najlepsze w wielu interesujących gatunkach aby stworzyć własną „Ścieżkę…”. Na doskonale energicznej melodyce położyli bardzo techniczny kunszt gitarowy. Ten nosi znamiona neoklasycznego przejawu wykształcenia i kompetencji w kierunku prawdziwego pisania muzyki. Całość pomalowano barwnymi lecz nie nachalnymi orkiestracjami. Wokal jest dobrze sparowany z muzyką choć czasem ginie w tle. Nie jest najważniejszy lecz cieszy jego zróżnicowanie i nasycenie. Świńska ekstrema spotyka black metalowy sznyt i powstaje jadowity kombo-killer. Z pewnością jest to jeden z bogatszych krążków jakie ostatnio słyszałem. Jest dopieszczony i doskonale zgrany. Bardzo spójny choć niezwykle złożony. Czasem zdarzy mu się powielić pewne patenty ale nie mam mu tego za złe. Kreatywne zniszczenie na najwyższym poziomie. Polecam!

10/10

Those Who from the Heavens Came
The Promethean Kings
A Betrayal Unfortold
Wrath of the Fallen One
The Ophidian Form
Prelude to a Perilous Fate
Destroyer
Onslaught of the Covenant
Marching Through the Flames of Tyranny
The Ancients of Shattered Thrones
The Path of Apotheosis