Recenzja: Starkill – Fires Of Life
STARKILL
Fires Of Life (2013)
USA, Century Media, Symphonic / Melodic Death Metal
Ten zespół chodzi mi po głowie już od wakacji kiedy usłyszałem ich na Soundcloud. Z powodu marnej okładki byłem bliski przeoczenia wirtuozerskiego geniuszu jakim dysponuje Starkill. To wcale nie jest przesada lecz staje się wizytówką tego zespołu. Po wielu sesjach z „Fires Of Life” nadal nie wiem czy poza wirtuozerią jest w nich coś wyjątkowego. Tym bardziej, że wizualnie jest to pomieszanie defkorowych dzieciaków z męską wersją Hannah Montana. Trochę słabo ale muzycznie… Zasadniczo, Starkill jest już trzecim wcieleniem tych młodzianów. Najpierw była Ballistika i jedno demo. Potem Massakren i jeden pełny krążek i jedna ep’ka. Rok 2012 przyniósł kolejną zmianę i nowy materiał. Wtf? Chciałoby się rzec. Nie wiadomo bo w tych czasach, oficjalną stroną staje się profil na facebooku a biografia to zbędne zło. Ok – moja irytacja jest uzasadniona wyłącznie przez moje „widzimisię”. Misie nie żyją a Starkill nadal zrywa czapkę z głowy. Dynamika tego wydawnictwa powala. To taki death metalowy Dragonforce opowiadający epickie historie i nieustannie grający nam w tempo, zwinne melodie. Krążek jest przebogaty. Można go przyrównać do solowych krążków wirtuozów takich jak Neil Zaza czy Michael Romeo. Tam jednak mamy nieco „zaburzone” (narażam się, wiem) proporcje w stosunku konceptu do samej muzyki. Starkill te proporcje ujednolica i poza historią ma też zbalansowaną oprawę muzyczną. Bardzo spójną i złożoną. Trochę power metalową lecz wyraźnie nawracającą się na melodyjny death metal. Szybko przestaje zaskakiwać lecz te 54 minuty ulatują z życiorysu niczym kartka z kalendarza. W niektórych, melodyjnych partiach słychać tu inspiracje Children Of Bodom lecz trzeba przyznać, że w całej swojej oczywistości, amerykanie są dość oryginalni. Ekstremalna perkusja brzmi niekiedy jak automat lecz doskonale uzupełnia te dźwięki. Najmniej rzuca się w uszy wokal. Jest jakoby go nie było ale to i tak nie przeszkadza bo przez 90% czasu jesteśmy skupieni na gitarach.
Ten zespół popełnił chyba wszelkie możliwe wpadki około muzyczne a i tak się broni. Brzmi doskonale i jest bliski perfekcji. Przyjemna rytmika dostarcza nam rozrywki a płynne zmiany tempa dolewają oliwy do ognia. Chłopaki są w formie i serwują wysoko oktanowy, wirtuozerski death metal. Rzecz rzadka lecz zacna. Polecam przymknąć oko na pozostałe niedogodności bo „Fires Of Life” to wyższa szkoła jazdy ekstremalnego metalu. Polecam!
Whispers of Heresy
Fires of Life
Sword, Spear, Blood, Fire
Below the Darkest Depths
Immortal Hunt
New Infernal Rebirth
Strength in the Shadow
This Is Our Battle; This Is Our Day
Withdrawn from All Humanity
Wash Away the Blood with Rain