Recenzja: Solstafir – Svartir Sandar
SOLSTAFIR
Svartir Sandar (2011)
Islandia, Season Of Mist, Rock / Post Metal
Są takie zespoły, które posiadając w swoim repertuarze mocno chwytliwy i nośny utwór samoczynnie wciągają nas w pętle powtórzeń i błędnych skojarzeń. Właściwie sami dajemy się ponieść ale liczy się efekt końcowy. Ten jest taki, że wracamy wyłącznie do tej jednej kompozycji, mając resztę materiału za zbędny dodatek. Do takich zespołów należy właśnie Solstafir. Jego epicka “Fjara” powala na kolana wydźwiękiem i rozmachem (i teledyskiem) uzyskanym przez zastosowanie minimalistycznych środków. Jest to zdradliwe ponieważ całe “Svartir Sandar” jest naładowane emocjami a muzyczna apokalipsa trwa przez całe 77 minut. Apokalipsa ma tu głębsze znaczenie. Polega na udamawianiu strachu i oswajaniu się z udręką. To przede wszystkim podróż w nieznane rejony ludzkiej podświadomości. Niezwykły jest sposób jej przedstawienia. Jest to łącznik pomiędzy muzyką rockową a przestrzennym post metalem. Jest bardzo zawoalowany i nieco zamknięty w sobie ale potrafi rozwijać się niczym sludge’owy potwór. Panowie mają wielki potencjał artystyczny. Nie można ich określić po prostu „zespołem”. Mają doskonale przemyślany koncept a sprawność twórczo – wykonawcza osiąga szczyty. Wydaje się to wszystko tak genialnie proste ale z drugiej strony – spasowane, że głowa boli jakby się nad tym zastanowić. Prosty instrumentalizm jest poparty umiejętnością wytworzenia ciężkiego klimatu. Dramaturgii dodaje wokal, który ma dwa oblicza. Jedno jest bardziej typowym podejściem do tematu i w raczej stonowany sposób daje o sobie znać. Ma jednak momenty, że pokazuje swoje prawdziwe oblicze i eksploduje niczym szaleniec na prochach. Jest nieco wyuzdany i samozwańczy ale nigdy pretensjonalny. Zwraca na siebie uwagę swoją bezpośrednią wymową. Jakbyśmy go znali od zawsze. Jakby to był nasz towarzysz niedoli. Może nie emanuje bogatą interpretacją ale jego prawdziwość jest nieoceniona.
Na pierwszy rzut ucha, Solstafir nie jest zespołem idealnym. Powiedziałbym, że wręcz odwrotnie. Nieco garażowe, nie ugłaskane brzmienie z jednej strony jest dalekie od doskonałości a z drugiej – podkreśla charakter zespołu. Ja kupuję Solstafir jako całość i mimo wielu niedociągnięć – jest to muzyka warta odkrycia i docenienia. Nie jest łatwo trafić na tak oddany, hiperrealistyczny zespół z którego muzyka aż się wylewa. Jak garnek z wrzącą wodą są nieokiełznani i niebezpieczni. Wkręcają się w zwoje i oddziaływają na człowieka a czy nie to jest najważniejsze? Tego szukam i tego potrzebuje. Solstafir gra dla mnie. Polecam!
Ljós í Stormi
Fjara
Þín Orð
Sjúki Skugginn
Æra
Kukl
Melrakkablús
Draumfari
Stinningskaldi
Stormfari
Svartir Sandar
Djákninn