Recenzja: Deeds Of Flesh – Portals To Canaan
DEEDS OF FLESH
Portals To Canaan (2013)
USA, Unique Leader, Brutal Technical Death Metal
Ależ to niesamowite z jakim impetem Deeds Of Flesh wpadło mi do głowy! Panowie wyskakują niczym z piłą spalinową i sieją wirtuozyjne spustoszenie w całej okolicy. Intensywność pierwszych kompozycji przechodzi ludzkie wyobrażenia. Słuchacz jest zdecydowanie zdominowany przez niszczącą siłę. Od trzeciego „Rise Of The Virvum Juggernaut” zaczyna się kombinowanie. Szybko, wolno… stop, go… dużo rytmiki i zawziętości. Już „Of What’s To Come” prezentowało duże pokłady techniki lecz „Portal To Canaan” przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Mimo zdecydowanie brutalnej aury jaka otacza ich muzykę, jest tu pokaźny zapas klimatu. Wypływa on z wielu źródeł. Jednym z nich są doskonałe interludia. Pisząc „doskonałe” mam na myśli, że są one jednymi z lepszych jakie słyszałem od dawna. Mogą bronić się jako samodzielne kompozycje. Przenoszą muzykę amerykanów na wyższy poziom. Brutalne wokale Erika idą łeb w łeb z gitarami. Są niskie i bezkompromisowe. Czasem trochę bardziej rytmiczne, niczym w Six Feet Under ale na ogół dążą do celu na swój sposób. Nie są w żaden sposób przełomowe ale z pewnością mają dobry wpływ na muzykę i słuchacza o ile szaleńcze konwulsje można tak nazwać.
Deeds Of Flesh to nie jest zespół, który idzie na ustępstwa. Jako, że na nowy materiał trzeba było czekać 5 lat to jest on wysoce dopieszczony i kompletny. Zdecydowanie do przodu pchnięto brzmienie. Jest bardziej selektywne od poprzednika przez co zespół znacząco zyskał na dynamice. Ciężar przekładany na nasze barki także zyskał parę kilo. Solówki natomiast przeszły lekką metamorfozę i nie dość, że zyskały na długości to i na wirtuozerii. Są to teraz melodyjne dzieła sztuki a każda jest bardzo charakterystyczna . „Portals To Canaan” to doskonałe uzupełnienie kolekcji fana technicznego dm. Z pewnością jest to też najlepsze wydawnictwo Deeds Of Flesh. Po tym co tu się dzieje, ciężko tęsknić za przytłumionym brzmieniem Amerykanów. Niby było ono ich wizytówką ale zważając na taką ewolucję – przyjmuję z otwartymi ramionami. Nie napiszę nic odkrywczego. Ósma płyta Kalifornijczyków kopie nie tylko po dupie. Przez bite 42 minuty otrzymujemy solidne oklepywanie w najwyższej, technicznej formie. Momentami trochę bezduszne ale mimo wszystko idealne. Polecam!
Amidst the Ruins
Entranced in Decades of Psychedelic Sleep
Rise of the Virvum Juggernaut
Celestial Serpents
Caelum Hirundines Terra / The Sky Swallows the Earth
Xeno-Virus
Hollow Human Husks
Portals to Canaan
Orphans of Sickness (Gorguts cover)