Recenzja: Lunarsea – Hundred Light Years

Lunarsea - Hundred Light YearsLUNARSEA

Hundred Light Years (2013)

Włochy, Punishment 18 Records, Melodic Death Metal

Przyznam się, że byłem nieco zaskoczony jakością serwowanego przez Lunarsea, death metalu. Mą uwagę przyciągnęła okładka i dzięki temu właśnie Ci włosi zagościli w moim odtwarzaczu jako pierwsi. Panowie doskonale realizują formułę melodyjnego death metalu. Można by rzec, że nawet wychodzą trochę poza nią ale po kolei. Lunarsea co prawda nie pada daleko od In Flames czy Dark Tranquillity jednakże bardziej skupia się na gitarowo-perkusyjnej współpracy (z naciskiem na to pierwsze). Efekt jest niezwykle dynamiczny i żywiołowy. Zdecydowanie mniej melodyjny niż wyżej wymienione zespoły ale z własnym charakterem. Niby często można odnieść wrażenie, że już to gdzieś słyszeliśmy lecz częściej wynika to z chwytliwej natury riffów aniżeli rzeczywistego plagiatu. Skłamałbym pisząc, że „Hundred Light Years” jest wielce oryginalny ale w tej nieoryginalności zachowuje umiar. Doskonale lawiruje poza ogranymi patentami, dodając do nich świeże pomysły i według mnie – wychodzi obronną ręką. Ja nie jestem wielkim fanem melodic dm ale podczas kontaktu z tym materiałem, przednio się ubawiłem. Poza tym, jakbym miał komuś polecić coś przystępnego ale i ekstremalnego zarazem to bez wahania sięgnąłbym po tą markę.

Oczywiście cały koncept opiera się tu na rytmice. Na ogół nie mam nic przeciwko o ile zespół ma w sobie to coś – tak jak w przypadku Lunarsea. Zastosowana rytmika jest niezwykle precyzyjna i dynamiczna, że pozwolę się powtórzyć. Chirurgiczna wręcz precyzja jest niezbędna aby nie zatracić powagi w kreowaniu niszczycielskiej siły. Jest ona na tyle ciekawa, że wielokrotne powtórzenia wzbudzają podziw zamiast znudzenia. Właściwie jedynym słabym elementem są tutaj czyste wokale / chórki. Za bardzo przypominają mi jakieś młodzieżowe odmiany ciężkiej muzyki i zdają się być upchnięte nieco na siłę. Mogły by nie istnieć lecz na szczęście growl jest rasowy i nie pozostawia wiele do życzenia. Nie należy też do nadto melodyjnych więc jestem w pełni uradowany. Co więcej, zespół poza okładką, podtrzymuje około-kosmiczne klimaty. Częste zabawy solowe w tle, potwierdzają abstrakcyjną formę konceptu. Z racji recenzowania wersji daleko przedpremierowej (premiera 27 maja) – nie posiadam tekstów ale wnioskując po tytułach, powinny one być ich przedłużeniem. Lunarsea potrafi delikatnie ewoluować w progresywną stronę ale na ogół robi swoje – niszczy słuchacza. Bardzo dobry album, który doskonale nadaje się do kreatywnego wypełnienia czasu podczas jakichś czynności jak i do pełnokrwistego headbangingu. Polecam!

8.5/10

Phostumous
3 Pieces of Mosaic
Next and Future
Ianus
Sonic Depth Finder
As Seaweed
Pro Nebula Nova
Aphelion Point
Palindrome Orbit
Ephemeris 1679

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *