Recenzja: Forgotten Souls – Sirius 12
FORGOTTEN SOULS
Sirius 12 (2012)
Polska, Migthy Music, Avantgarde Death / Black Metal
Ciekawa sprawa. Z promocją rodzimego Forgotten Souls odezwała się do mnie duńska Target Distribution. Zważając na ich profil muzyczny, ochoczo podszedłem do „Sirius 12”. Zaczyna się psychodelicznie a potem jest coraz lepiej. Nieodparte wrażenie psychozy towarzyszy nam przez całe 48 minut. Jest to bardzo przyjemne i oryginalne doświadczenie lecz zaburzenia percepcji pchają nas na pogranicze obłędu. Trochę mi to przypomina Atrophia Red Sun, trochę Thy Disease i Shadows Land. A może nie przypomina tylko łączy się z awangardą klasy? Tak czy inaczej – Forgotten Souls dysponuje nieprzejednaną siłą porównywalną do wyżej wymienionych. Ten krążek to niezwykła podróż w głąb kosmosu. Wycieczka opatrzona jest wieloma atrakcjami. Tak naprawdę nie musimy ruszać się z miejsca bo utknęliśmy w głowie szaleńca. Będziemy bawić się w myśl jego zasad. Cały „Sirius 12” sprawia wrażenie tworu poskładanego z miliona sampli. O dziwo, nie brzmi wcale sterylnie, sztucznie czy płasko. Powiem więcej – ekspansja dźwięku stoi tu na wysokim poziomie. Soczysta perkusja rozlewa się w tle niczym atrament i samoczynnie opanowuje karty kolejnych utworów. Potęga tego zespołu jest niesamowita. Połóżcie na talerzu „The Black Tzar” i dokładnie pokrójcie… wypłynie symfoniczno-jadowity Dimmu Borgir wymieszany z epickim klimatem Mastodon. Potwornie smaczne, tym bardziej że Borknagar także znajdzie ujście w tym zestawieniu. ICS Vortex z pewnością odcisnął pewne piętno na Olafie ale bez zbędnego naśladownictwa osiągnął on niesamowite wyżyny wokalne na tej płycie. Właśnie wokal jest tu najmocniejszą stroną. Mimo, że tak naprawdę nieustannie wypełnia tło na spółkę z perkusją to akcentuje wszystkie ważne elementy kompozycji i rozwija je w pełni profesjonalnie.
Rzeczą nieodłączną Forgotten Souls są klawisze oraz inne dźwięki „zapożyczone”. Pocieszający jest fakt, że nie wpływają one w żaden sposób na siłę przekazu czy poziom szaleństwa. Ten drugi zdaje się wręcz uwypuklać. Jedyne co może się tu nie spodobać to pewne zawirowania prowadzące do bliżej nieokreślonego gatunku muzycznego (rejony hardcore’owe) są jednak na tyle znikome, iż można przymknąć na nie oko. Przy kontakcie z takim zespołem trzeba zrewidować swój pogląd na temat zróżnicowania w muzyce. W wątpliwość można poddać też różne systemy ocen. „Sirius 12” to eklektyczny twór. Trochę awangardowy i trochę ekstremalny. Dający przede wszystkim dużo przyjemności ze słuchania i zaskakujący profesjonalizmem. Wysoka sztuka proszę Państwa!
Intro
The Flight
Nowhere Here
Signals
Can’t Resist
The Black Tzar
Na Horyzoncie
Sirius 12
The Sum Of All Suns
Nobody
Willow Green
Hope
Outro