Recenzja: Sphere – Homo Hereticus
SPHERE
Homo Hereticus (2012)
Polska, Masterful Records, Death Metal
Ah piękne to doświadczenie kiedy słuchając nowego wydawnictwa Sphere do głowy wskakują mi lata ‘98 – ’00 i takowy „old skul” sączy mi się do łba. To co pierwsze przyszło mi do głowy to Trauma i Devilyn. Do zestawu można by dołączyć Yattering czy Demise aby uzyskać obraz tego co można się spodziewać po „Homo Hereticus”. Przede wszystkim, zespół osiągnął tu specyficzny feeling, którym dysponowały wyżej wymienione kapele. Przypomniało mi się kiedy to chodziło się do stołecznej Proximy na koncerty kapel undergroundowych i kiedy w muzyce chodziło o coś więcej niż tylko o muzykę. Kiedyś ona rzeczywiście łączyła i dzieliła ludzi. Teraz większość ma „wyjebane” i stanowi jeno populację niechętną do głębszego obcowania ze społeczeństwem i swoją tzw. „subkulturą”. Nie wiem czy to pojęcie jeszcze figuruje w słowniku ale kiedyś ten podział zdawał się być bardzo istotny i wszechobecny. Ludzie byli oddani i słysząc taką płytę Sphere, gotowi byli pojechać bezpośrednio do zespołu aby zanabyć taki materiał.
Tę muzykę czuć (nie tylko nosem) bardzo dokładnie i uważam to za wielki plus a zarazem – komplement dla zespołu. Jeśli „Homo Hereticus” był w stanie przywołać wspomnienia to zespół osiągnął niemały sukces. Wskrzesili ducha muzyki podziemnej i ekstremalnej. Weszli w dialog ze słuchaczem i powołują się na bogate doświadczenie polskiej sceny metalowej. Muzyka Warszawiaków to regularny death metal, który nie ma specjalnie melodyjnych korzeni. Owszem, często implementują melodyjne rozwiązania i rozwinięcia do swoich kompozycji, jednak to za mało by tak ich zaszufladkować. Przede wszystkim jest to muzyka bezpośrednia i zrównoważona. Bardzo dojrzała i potężna. Brzmienie Sphere jest pełne i soczyste. Ten zespół od początku do końca wie do czego zmierza i robi to bezbłędnie. Opanowuje umysł swoją wciągającą muzyką, która jest połączeniem rytmiki, zatrzymań i parcia na oślep. Poprzez tą nienaganną uniwersalność zespół stracił trochę na oryginalności. Zaprezentował jednak wszystko inne czyli od postawy nastawionej na łojenie skóry począwszy na wciągającej, rytmicznej stylistyce – kończąc. Wokal majaczy trochę jakoby był postacią drugoplanową. Sprawia wrażenie jakby zabrakło mu siły przebicia. Nie góruje nad muzyką ani nie jest nadto istotny. Szkoda ponieważ brzmi klasowo i mógłby dodać swoje 3 grosze do łupania czaszek.
Reasumując, „Homo Hereticus” to bardzo zacna płyta, utrzymana w duchu starych wydawnictw i wbrew pozorom – jest to cecha in plus. Old-school to może za dużo powiedziane ale Sphere ostro miesza w zwojach i to nie tylko tych urodzonych przed 1990 rokiem. Rasowy death metal proszę Państwa. Polecam!
Godless Profanity
Third Scent Carcass
Sadistfucktion
Homo Hereticus
Holistic Paralysis
Psalm to the Dark One
Grave’s Cold Darkness
Vengeance’s Core
Devils’ Reunion
Beyond Madness of Gods
War