Recenzja: Lotus Circle – Caves
LOTUS CIRCLE
Caves (2012)
Grecja, Dusktone, Esoteric/Doom Drone
Ała… zderzenie z rzeczywistością po sesji z Lotus Circle może być bolesne. Chciałbym napisać, że to wulgarny, dziki i wyuzdany materiał ale się powstrzymuje… Dlaczego? Bo nie wiem jak głęboko musiałby sięgać mój fetyszyzm aby dostrzec w „Caves” jakiekolwiek guzy złośliwe. Co przyciąga do Lotus Circle to wieczny brak snu. Ta muzyka prędzej wciągnie was pod łóżko aniżeli pod ciepłą pierzynę. Dzięki temu nabiera swoistej „ekstremy”. Jest dalece niszowa ale niektórych może wręcz irytować. Z czym to się je? Ja też bym nie wiedział co niby ma znaczyć ten ezoteryczny doom drone, jak to pieszczotliwie określił zespół lub wydawca. Prawda jest taka, że to wyjątkowo trafny opis jeśli mamy siłę zanurzyć się w błocie lanym z głośników.
Ten krążek jest niczym modlitwa w złej i mrocznej intencji. Jest na tyle uniwersalna, że każdy może dorobić sobie swoją ideologię. Domyślam się że stąd właśnie „przedrostek” – esoteric. Każde kolejne szarpnięcie strun to jak wywoływanie złego czy czczenie jeszcze gorszego. Kojarzy się to bardzo jednoznacznie ale myślę, że takie było przeznaczenie tego materiału. Jest to przeto otwarty kontakt z zaświatami. Na karb określenia tej muzyki mianem „doom” można złożyć jej szaleńcze tempo. Gdyby można było jeszcze wolniej to pewnie byłoby wolniej. Jeśli chodzi o drone to jednostajność i lawirowanie wokół jednego dźwięku jest tu nieustanne i wszechobecne. Czy to dobrze? Niby to drone ale czy zespół nie powinien wykazać się większą finezją a nie jedynie szarpaniem strun z góry w dół? Nie jestem znawcą tego gatunku więc można by stwierdzić, że piszę od rzeczy ale nie kupuję tego. Głównie dlatego, iż jestem przekonany, że większość domorosłych gitarzystów mogła by to zrobić w ten sam sposób – jak nie lepiej. Zróżnicowanie niby jest ale bardzo znikome a monotonne wałkowanie jednej „melodii” przez 9 minut to za wiele, nawet jak na doom. Urozmaiceniem miałby być np. pseudo-black metalowy wokal, który przepuszczony przez jakiś efekt, daje raczej się poznać od strony post industrialnej aniżeli czegoś zbliżonego do ww. Jako ignorant, zauważam też elementy noise’a ale nie są one na tyle powszechne aby poszerzały horyzonty Lotus Circle. Jeśli kręci was psychodeliczne mącenie w głowie bez bliżej określonego celu ani przyczyny to być może jest to zespół dla was. Ja owszem lubię zagłębić się w zeschizowane klimaty, byleby to miało ręce i nogi i bym nie stwierdził, że po pierwszym kawałku znam już cały krążek. Nie spodziewajcie się jakiegoś nagłego zrywu czy drastycznej zmiany. „Caves” to 39 minut dźwięków pozbawionych jakiegokolwiek rytmu (perkusji na przykład) i większego sensu. Lubią wiercić dziurę więc pewnie znajdą się i tacy co lubią być nawiercani. Bez oceny bo to muzyka podwyższonego ryzyka. Albo się kocha albo nienawidzi.
Dawn of a Dead Sun
Secret Entities
From the Depths
Plutonian Funeral