Klasyczny rozkład: Entombed – Left Hand Path
ENTOMBED
Left Hand Path (1990)
Szwecja, Earache Records, Death Metal
KTO, GDZIE I KIEDY?
Pierwotną inkarnacją Entombed było Nihilist. To był rok 1987, Sztokholm. W 1989 roku Johnny Hedlund opuścił zespół pod pretekstem odmiennej wizji muzycznej i założył Unleashed. W tym samym roku ukazało się pierwsze demo „But Life Goes On”. W składzie istnieli ówczas: Lars Goran Petrov (wokal), Ulf Uffe Cederlund (gitara, bas), Nicke Anderson (gitara, bas, perkusja), Alex Hellid (gitara) oraz David Blomqvist (bas). Na rzeczonym „Left Hand Path” nie pojawił się już David Blomqvist, który opuścił zespół na rzecz Dismember. Materiał został zarejestrowany w Sunlight Studio a producentem był Tomas Skogsberg. Oprawą graficzną zajął się Dan Seagrave.
DLACZEGO TO KLASYK?
Entombed to nie kończący się pokład klimatycznej rąbanki wczesno-poronnej. Death’n’roll, którego mianem zostali określeni to wcale nie taki zły pomysł. Kompozycje noszą miano zacnych hiciorów. Częściowo odgrywanych w tempo a połowicznie oparte na kanwie łamanego tempa. Taki Helltrain tylko w bardziej old-school’owym wydaniu. Może i trochę przesadzam ale faktem jest, że „Left Hand Path” opiera się w dużej mierze na perkusyjnym rozwolnieniu. Rytm jest tu podstawowym czynnikiem sprawczym. Manifestuje niezależność i stronniczość w trakcie wykonywania uregulowanych (i nie tylko) ekwilibrystycznych eskapad. Dużo połamanych zwrotów ale fakt jest jeden. To niesamowicie chwytliwy kawał, bardzo klimatycznej muzyki dążącej do perfekcyjnego ujarzmienia brudu i syfu, przekazanego w bardzo zjadliwy sposób. Kolejnym elementem, który wyróżnia Entombed to cofnięty wokal z lekkim pogłosem, który jest jednocześnie bardzo ekspresyjny. O bogactwie „Left Hand Path” świadczą także odbicia w niemalże progresywne czy doom’owe klimaty. Poparte są długimi i melancholijnymi partiami solowymi. Trzeba przyznać, że tak się wtedy nie grało death metalu. Ten krążek doskonale broni się i teraz gdzie „metal” jest przepełniony młodzieżowymi kombinacjami niekoniecznie na temat. To jest esencja inteligentnego metalu, która nie chce wyjść z głowy (i odtwarzacza) jeśli tylko nią przesiąkniecie. Na pierwszy rzut ucha wydaje się prosta ale wystarczy zagłębić się w gitarowych nieczystościach aby poczuć klimat lat ’90 i się nim zafascynować. Pozycja obowiązkowa i zaskakujące bogactwo dźwiękowe.