Recenzja: Besatt – Tempus Apocalypsis
BESATT
Tempus Apocalypsis (2012)
Polska, Witching Hour, Black Metal
Jestem żywo oczarowany (jak romantycznie…) poziomem piekła jaki serwuje nam Besatt na swoim nowym wydawnictwie. To co głównie wpłynęło na rozluźnienie moich zwieraczy to niesamowita dynamika wylewająca się na mnie już od pierwszych sekund „Seals Of Hate”. Niemalże thrash metalowe interno zdewastowało chlew u sąsiadów. Ten fakt został uwieczniony nie tylko za pomocą sąsiada biegającego w dziurawych slipach po podwórku, krzycząc „achtung, achtung!”. Czynnikiem dodatkowym była rozwarta na pół – podłoga w sieni, jaśniejąca czerwoną łuną i wołająca krzykiem tysięcy cierpiętników. To piekło wzywało na służbę gdyż zagrały jego hymny prawdziwe.
„Tempus Apocalypsis” to manifestacja wszystkiego co lubię w black metalu. Doskonała organizacja w szeregach ku czci Rogatego. Idealnie wyważone instrumenta z siarczystymi i bardzo przyjemnymi dla ucha gitarami na czele. Niesamowita, perkusyjna intensyfikacja blasto-rytmicznych patternów. Mówiąc po polsku – urywa łeb przy samej dupie. Mocarny instrument i jakże ważny dla pojęcia i ekstremalnego odbioru całokształtu. Stopka wyrywa zęby a reszta bębnów służy za niezły znieczulacz. Miejcie się jednak na baczności – Besatt nie zna litości. Wybucha i gasi pożar jednym splunięciem. Dysponuje konkretną techniką i niezwykłą chwytliwością! Jakże przyjemne zaskoczenie zaliczałem z każdą kolejną kompozycją tu zawartą. Wielka dawka energii mogła by zasilić małe miasteczko przez miesiąc. Ciągłe rozwinięcia i gwałtowne zatrzymania powodują, że ciężko się znudzić tym krążkiem. Najpiękniejsze jest to, że Polska już dawno dogoniła świat i wręcz nie na miejscu jest pisać coś typu, że „nie powiedziałbym, że to polski zespół – taki dobry”. Oczywistym jest, że mamy bardzo mocną scenę i po przesłuchaniu tego krążka stwierdzam, że spędziłem czas dużo lepiej niż z dowolnym, zagranicznym wydawnictwem i jestem z tego dumny. Podwójną radość sprawiła mi świadomość, że Besatt jest rodzimą kapelą i mogę mieć w dupie bm zza morza bo mamy tu wielu godnych reprezentantów.
Tak na koniec – moja przygoda z Besatt zakończyła się na „Hellstorm” (2001) i sławetnym wówczas utworze „Baphomet”. Dla wielu był to hymn ale zespół nosił wtedy znamiona głębokiego podziemia. Nowe dziecię to najwyższa klasa światowa i należy im się głęboki pokłon za włożony wkład pracy w kreowanie bezkresnego chaosu popartego wspaniałym klimatem i techniką. Polak potrafi (choć nie chciałem tego pisać). Polecam po stokroć!
Trumpets of Desecration
Fallen
There…
War Gathering
Seven Great Plagues
Queen Babylon
The Prophecy
The Final Battle