Recenzja: Pandemonium – Misanthropy
PANDEMONIUM
Misanthropy (2012)
Polska, Pagan Records, Black / Death Metal
Jeśli ciary na plecach nie są najlepszą możliwą reklamą dla albumu metalowego to nie wiem co jest. Mam tak za każdym razem kiedy odpalam „Misanthropy”. Dreszcz zmierzający do okolic końcówki mocy i klimatyczny rozstrój żołądka zapewnia mi ta ekipa podczas zderzenia z „Misanthropy”. Dziki i porywisty to materiał. Zwalnia i kołuje niczym odrzutowiec aby uwolnić pokłady niesamowitej energii. Pierwszą rzeczą, która doskonale rzuca się w uszy to wstępy do kompozycji. Są dopracowane w każdym szczególe – co więcej – są to małe dzieła sztuki (gorzej się sprawa ma z niektórymi zakończeniami ale to jest szczegół). Czasem banalne i niepozorne ale stają się przysłowiową wisienką na torcie. To samo tyczy się melodii prowadzących w głąb niezbadanego lądu.
Ekipie Pandemonium nie można odmówić kilku rzeczy. Jedną z nich jest talent do pisania „złej” muzyki. Złej w najlepszym tego słowa znaczeniu. Kreuje ona bogate wizje, świata przepełnionego grzechem, obłudą i niszczącą siłą ludzkich rąk. Tak naprawdę można przypisać temu cokolwiek – zależnie od własnej inwencji. Jednak tą wolność gwarantuje nam zespół świadomy swoich poczynań i umiejętności wpływania na odbiorcę. Cel jest sprytnie osiągany przez powtarzalność melodii i swoistą monotonię dźwięku. Tworzy to gęsty klimat, który łapie za gardło i dusi. Ponadto, zespół oferuje wiele smaczków wplatanych w kompozycje tj. jak subtelne melodie klawiszowe czy gitarowa eskalacja smutku ludzi pogrążonych w żałobie. Materiał bez dwóch zdań, obrazujący istotę mroku.
„Misanthropy” brzmi bardzo profesjonalnie i mogłoby konkurować z największymi „nazwami” sceny metalowej. Po bliższej styczności z tym krążkiem, w siną dal odchodzą nawet problemy z nieco oddaloną perkusją. Rytmika przywodzi na myśl norweski black metal i to samo tyczy się perkusji. Masochistyczne podejście do tematu powoduje, że Pandemonium często drąży dziurę, stojąc tak naprawdę w miejscu. Ma to przełożenie na wspomniany klimat. Do tego rozgrywające się w tle melodie są łatwe do przyswojenia, jednak daleko im do mejnstrimu. Bazują raczej na podziemnym stylu pisarstwa. Pandemonium należy pogratulować także chęci podejścia do tematu od innej strony. Mam tu na myśli, niemalże Motorhead’owe „Avant-Garde Underground”, czy damski wokal w „Stones Are Eternal” i „Misanthropy”. Mimo to jest moc z najgłębszych czeluści… czegokolwiek. Polecam po stokroć!
Lista utworów: The Black Forest; God Delusion; Necro Judas; Stones Are Eternal; Avant-Garde Underground; Everlasting Opposition; Only the Dead Will See the End of War; Misanthropy