Recenzja: Supreme Lord – Father Kaos
SUPREME LORD
Father Kaos (2011)
Polska, Witching Hour, Death Metal
Były takie czasy kiedy Supreme Lord wydawał mi się być ręką Stwórcy (jakiego bądź). Był niezmiernie potężną, chaotyczną siłą, której nie byłem w stanie ogarnąć umysłem ale i tak ciężko mi się było od niego uwolnić. Siedem lat minęło od tego czasu i trochę się pozmieniało ale chyba bardziej chodzi o moją głowę aniżeli o Supreme Lord chociaż…”Father Kaos” doskonale nawiązuje do przeszłości zespołu jak i death metalowej sceny, poza tym Panowie robią swoje i nie oglądają się na innych. „Father Kaos” to mocarny kawał śmierć metalu. Utrzymany w średnim i szybkim tempie pluje blastami niczym pijana kurew, wymiocinami. Potrafi doskonale wpasować się ze swoją rytmiką i wtórującym Reyashem tak aby utworzyć nihilistyczną wizję świata. Popiół i krew pokrywające ulice i nieliczne amfibie wypełnione częściowo rozkładającymi się zwłokami, podróżowujące w bliżej nieokreślonym celu. Słońce zakryte przez chmury na wiele tygodni. Ponuro i bez nadziei na lepsze jutro. Różne obrazy można sobie wizualizować za pomocą tego krążka. Pewne jest jednak, że to muzyka bezkompromisowa. Tak się kiedyś grało w polskim podziemiu ale teraz jakby mentalność się zmieniła. Albo zespoły chcą wyjść do ludzi i nie posuwają swojej muzyki do granic jak Supreme Lord albo utopili się w spuściźnie po prężniej działających kapelach. Zmniejszyło nam się grono kapel pokroju tutaj omawianych.
Tak czy inaczej „Father Kaos” można z powodzeniem określić mianem old–school death metal. Panowie zaszli w bardziej „racjonalne” klimaty i większy nacisk położyli na atmosferę i ciężar swojej muzyki. Winna ona mieć przedrostek „crushing” death metal gdyż wielokrotnie stanie z Wami oko w oko aby sprawdzić kto ma silniejszą wolę. Poniekąd jest to muzyka narkotyczna. Podczas jednego posiedzenia odsłuchuję ten album 2-3 razy a i tak nie czuję nasycenia. Jest jak dobra kochanka – nigdy się nie nudzi. Jest trochę inna ale ciągle Ci się podoba i zawsze miło wspominasz ją kolegom. Nie będę pisał pierdół typu, że jest to muzyka dojrzała i profesjonalna bo Supreme Lord był taki zawsze. W swoim staro-szkolnym metalu jest bardzo kreatywny. Przyciąga słuchacza łakomego na muzykę ekstremalną, która zostanie podana w doskonałej oprawie a nie będzie nosiła znamion zmanierowanego pierdolenia od rzeczy. Przekaz jest konkretny i klepiący w słuchacza niczym w worek treningowy. Na deser otrzymujemy „Profanation” czyli cover Incantation i 2 bonusy pod postacią starego „Legion Of Doom” (demo 2007) oraz „Ritual” (cover Blasphemy). Jakość znacznie mniej wyborna ale należy uznać to za dobrą lekcję historii. Zdecydowanie polecam!
Lista utworów: Stop The Silence; Massacration; The Be(a)st Is From Hell; Father Kaos; Blood Is A Life; Shame Ov God; Legion Of Doom; Supreme Lord; Profanation (Incantation cover); Legion Of Doom (bonus); Ritual (Blasphemy cover bonus)