Recenzja: Immolation – Providence
IMMOLATION
Providence (2011) ep
USA, Scion A/V, Death Metal
Wydawnictwa takich kapel jak Immolation są świętością dla wielu maniaków na całym świecie i między innymi dla mnie. Jestem fanatycznym wyznawcą Immolation od dawna i każdą ich produkcję łykam w całości, na poczekaniu. Ep’ka „Providence” jest świeża niczym pozostawiony przed chwilą stolec w klopie także trzeba łapczywie zabrać się za konsumpcję! Pierdolenie, że Immolation zjada własny ogon i tego typu rzeczy należy schować za szafę i skupić się na (jak zawsze) błyskotliwych gitarach Roberta Vigny. Poza niesamowitą marką jaką wypracował sobie ten człowiek na pracy swojej gitary i jej brzmieniu, wciąż dostarcza nam dźwięki najwyższej próby. Na „Providence” jest tak samo. Ciężar i lekkość w jednym. Gitary mają nieskończone pokłady chwytliwości i bardzo lekko wlatują do uszu zainteresowanych a tym samym prezentują duży ciężar i niesamowitą energię.
Bez wątpienia najbardziej wyróżnia się tutaj „Illumination” do którego też powstał teledysk (można go obejrzeć poniżej > podobne artykuły). Tłem dla klimatycznych gitar są równie klimatyczne – klawisze. Doskonale spasowały się z wyuzdaną stylistyką Immolation. Ten kawałek to jawny hit i winien na stałe zagościć w setliście koncertowej Amerykanów. Mimo, że materiał trwa jedynie 19 minut to jest bez wątpienia wartościowy kawał mięcha w ich dyskografii. Epicki, tytułowy „Providence” to buldożer, który bez pardonu zryje każdy beret. Dysponuje on niesamowitą, cofniętą solówką, która jest wręcz momentem kulminacyjnym kompozycji. Kunszt muzyczny tych ludzi wprawia mnie w zachwyt. Ich muzyka jest ponad podziałami. Mają wielu naśladowców ale nikt nie potrafi wytworzyć tak brudnego i złego klimatu w death metalu, jak oni. Są kultywatorami starej szkoły ale bez problemu odnajdzie się w niej każdy kto łaknie brutalnej pasji i nowej siły niszczenia – godnej kataklizmu. Niesamowitą robotę robi tutaj Steve Shalaty czyli unholy drummer. Doskonale współgra z resztą zespołu i wylewa tysiące litrów przetopionego szkła na głowy wątpiących w jego talent. W przypadku Immolation można mówić o niesamowitej symbiozie. Każdy element pasuje do siebie doskonale. Mocarne wokale Rossa znajdują poparcie w gitarach a te są uzupełniane przez perkusyjny ostrzał. Do tego pełny i siarczysty sound i jestem wpiekłowzięty. Stwierdzam, że Immolation jest w doskonałej formie i mam ogromną nadzieję na koncert w niedalekiej przyszłości bo to co widziałem w 2008 roku, do tej pory echem obija mi się po czaszce. Doskonała ep’ka na zaostrzenie apetytu przed długograjem.
Tutaj można pobrać tą EP’kę ze strony wydawcy – Scion A/V