Deivos - Demiurge Of The VoidDEIVOS

Demiurge Of The Void (2011)

Polska, Unique Leader Records, Death Metal

Nie chcę pisać, że Deivos to sprawdzona marka bo zabrzmi to sztampowo. Tak jest w rzeczy samej ale ma to swoje odzwierciedlenie w wysokiej formie jaką prezentują na każdym krążku a nie we wtórności dźwięków. Poziom jakości wzrasta i ja się wcale nie dziwię, że wydaje ich Unique Leader – jedna z czołowych wytwórni na świecie parająca się brutalnym death metalem! „Demiurge Of The Void” to bez wątpienia światowy poziom. Płyta zeszła trochę z techniki na rzecz wzmożonej brutalności. Można powiedzieć, że wyszło im to na dobre ale mimo wszystko zachowują ciasne i zwarte struktury kompozycji, które tchną ducha technicznego death metalu w ten materiał. Ilość obecnych tu blastów i zatrzymań jest zatrważająca. Wprawiają w iście rytmiczny trans i bez wątpienia będą śnić się po nocach. Deivos stawia na intensywną przygodę. Trochę jak szybki numerek w windzie bo 32 minuty to nie jest dużo, jednak biorąc poprawkę na taką dewastację – w zupełności wystarczy. Zawsze pozostaje możliwość ponownego wciśnięcia „play” i anihilacja rozpoczyna się od nowa.

„Demiurge…” jest jak nakurw piorunów w ziemię. Jest błysk pod postacią intra i rozpoczyna się burza. Na pozór chaotyczna ale pierwsze wrażenie zostaje bardzo szybko rozmyte i przeistacza się w swoisty cyklon tropikalny. Wtedy jedynym warunkiem przetrwania jest albo twardy łeb albo odrobina szczęścia. Na dowód, że Deivos potrafi także zwolnić tempo – mamy ostatni utwór „Panacea”. Rozbudowany niemalże do epickich rozmiarów (okej, taki żarcik) sześcio i pół minutowiec, depczący wszystko w co wierzycie. Dostajemy tu kilka ciekawych rozwiązań takich jak solowe zagrywki perkmana i basowego oraz kilka zmian klimatycznych. Łakomy kąsek dla kreatywnych umysłów i „miła” odskocznia od napierdalania.

Na koniec jedna rzecz do której przyczepię się niczym lep do muchy. Niektóre solówki sprawiają wrażenie wciśniętych na siłę. Może to za dużo powiedziane, ale… zwyczajnie riff w tle jest na tyle ciekawy, że solówka wydaje się zbędna w tym miejscu (np. w „Born To Loathe”). Drugorzędna sprawa – kałbell (cowbell z englisza). Występuje dość często i w sumie mi nie wadzi ale na pewno rzuca się w uszy. Raczej nie często się go słyszy w takich produkcjach ale powiedzmy, że to znak firmowy Deivos hehe. „Demiurge…” zmiecie Was z powierzchni ziemi jeśli oczekujecie masochistycznego rozpierdolu na naprawdę najwyższym poziomie. Prezentując taką jakość, nie widzę przeszkód aby Deivos supportował Suffocation czy Immolation. Jest to zdecydowanie godny przeciwnik a „Demiurge Of The Void” to jedna z lepszych płyt death metalowych tego roku. Polecam!

10/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *