Recenzja: Genius Ultor – Dzień Nocy
GENIUS ULTOR
Dzień Nocy (2010)
Polska, Ataman Productions, Black Metal
Coś pięknego trafiło w me ręce… pięknego w obrzydliwy sposób. Siła złych mocy stawiła swe czoło, memu czołu i mam guza. Nie sądziłem, że będę miał szczęście obcować z tyloma dobrymi płytami w tak krótkim czasie. Furia, Northern Plague, Stillborn a teraz Genius Ultor. Już od pierwszych sekund powiało niesamowitym, zimnym klimatem. Mrok pełna opcja i stukot na poddaszu w środku jebanego lasu – gratis. Ponosi mnie fantazja ale skłania ku temu doskonały wokal, rzygający na okrągło w polskim języku! Świetnie napisane, wieloznaczne liryki każdy może interpretować po swojemu ale co więcej, aby zgłębić ich moc, trzeba trochę się wysilić. Genius Ultor siada na ambicje ale i daje przyjemność z używania wyobraźni. Nagrodą jest nieoceniona satysfakcja. W muzyce słychać korzenie Bathory czy Enslaved ale czy ktoś o zdrowych zmysłach stwierdzi, że są to niewłaściwe inspiracje? Dla niektórych – są to jedyne słuszne i może stąd bierze się moja ogromna przyjemność z obcowania z „Dniem Nocy”.
Co druga kompozycja jest tu „Antyfoną” czyli wersetem rozpoczynającym i kończącym modlitwę (Wikipedia rządzi). Jest to nic innego jak instrumentalne interludia, które potencjalnie mogły pogrzebać ten krążek. Skojarzyło mi się to z wczesnymi dokonaniami Acheron. Na szczęście są one na tyle sprytnie napisane, że tak naprawdę ciężko zauważyć przejścia pomiędzy nimi. Służą bardziej jako część konceptu aniżeli typowe intro. Wzbogacają i tak świetny krążek. Jedynym realnym minusem tego wydawnictwa jest (poza niezrozumiałym tytułem hehe – okej nie uruchomiłem wyobraźni) jego krótki czas trwania. Zawarto tu nieco ponad 22 minuty rasowego łojenia „strędowaciałej” skóry i to boli bo chłonę te dźwięki niczym gąbka w wannie. Abstrahując… panowie przelali czarę goryczy dołączając tym krążkiem do (moim skromnym zdaniem) najlepszych, polskich wydawnictw black metalowych, ostatnich lat. Bywają klasyczni i potrafią rytmicznie porwać tempo. Nie są naśladowcami – są piewcami złej nowiny. Są przede wszystkim źli i robią to doskonale. Polecam!