Recenzja: Northern Plague – Blizzard Of The North

Northern Plague - Blizzard Of The North

NORTHERN PLAGUE

Blizzard Of The North (2011) ep

Polska, Self-released, Melodic Death/Black Metal

Northern Plague to młoda kapela z Białegostoku a „Blizzard Of The North” to 18 minutowa ep’ka, która jest zarazem pierwszym materiałem w ich dorobku. Od momentu jak w moje ręce trafił ładnie wydany digipack czułem, że to musi być niezły materiał. A jeśli nie to przynajmniej produkcja i artwork trzyma wysoki poziom. Nie zawiodłem się jednak bo to dobry materiał jest! Przede wszystkim – zaskakuje dojrzałość muzyczna tych ludzi. Kompozycje są bardzo dobrze wyważone i brak im prostackiego wydźwięku. Są bardzo solidne i przemyślane od początku do końca. Ucho cieszy wszechobecna melodyka oraz precyzyjne partie rytmiczne. Northern Plague wcale od nich nie stroni i dobrze bo grają bez kompleksów. Tną powietrze niczym strzała i nie biorą jeńców. Co więcej, nie trącą nudą i ciekawie rozwijają kompozycje. Weźmy np. elegancki i klimatyczny wstęp do „Wind Of Eternity”, który potem staje się rytmicznym potworem i pożera wszystkie dziewice, które napotka na drodze. Nie unikniemy tu i ówdzie patosu, który nie jest nadętym dziwolągiem a tworzy niezłą otoczkę na „Blizzard Of The North”.

Materiał jest krótki więc przesłuchałem go już wiele razy. Czy to do przodu czy do tyłu, czy na zwolnionych lub przyspieszonych obrotach i ciągle dostrzegam jeden i ten sam problem. Ciągle mam chęć go dalej słuchać. To bardzo pozytywne zjawisko i owocuje pozytywnym odczuciem nt. zespołu. Jest chemia więc taki krótki krążek można „na sportowo” zarzucić do śniadania. Mimo, że Northern Plague gra dość powszechną muzykę to materiał wykonany z taką dokładnością i dbałością o szczegóły, nie może się nie podobać. Wokalnie i perkusyjnie jest nad wyraz dobrze jak na tak młodą kapelę. Po raz kolejny zaryzykuję stwierdzenie, że zaskoczyła mnie ich dojrzałość. Wokal trzyma odpowiedni dystans na tle instrumentów i nie uważam aby potrzeba mu było czegoś więcej. Sprawia wrażenie istotnego w zespole czyli tak jak być powinno. Perkusja jest nieco wstrzemięźliwa ale wykonuje należycie swoją pracę. Nic ująć a na dodawanie przyjdzie jeszcze pora. O jakość dźwięku martwić się nie trzeba gdyż wypłynął on spod skrzydeł sławnego już Hertz Studio. Opłaciło się gdyż nie ma najmniejszych problemów z klarownością dźwięku czy dynamiką. Tak naprawdę Northern Plague brakuje tylko jednego czynnika. Nie przyprawiają mnie o atak padaczki kiedy usłyszę pierwsze dźwięki tej ep’ki. Myślę, że na to przyjdzie jeszcze pora (np. podczas długograja). Póki co pozostaje mi pogratulować konsekwencji i życzyć wiele wytrwałości w dążeniu do celu. Jest duży potencjał do ogarnięcia.

8/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *