Warfist / Empheris – Beasts Of Necrothrash

Warfist / Empheris - Beasts Of Necrothrash

WARFIST / EMPHERIS

Beasts Of Necrothrash (2010) Split

Polska, Fallen Angel 666, Black/Thrash Metal

Ciężki orzech do zgryzienia mam przy tego typu wydawnictwach. To są takie true materiały do bólu, że jeśli nie jest się totalnym maniakiem podziemnego black’u to ciężko je ogarnąć. Tak właśnie jest w przypadku części Warfist. Brzmienie jest płaskie jak kawał prostej blachy a stopkę perkusyjną słychać tylko czasem, jakby przypadkiem. Niestety psuje to cały efekt ponieważ sama muzyka ma swój klimat. Jest to typowy thrash z black’ową manierą, którego fanem nie jestem ale potrafię wciągnąć jedną czy dwie płyty… Można by rzec, że klimat sięgnął zenitu w tym wypadku. Niestety ciężko to nazwać nawet „poprawnością”, kiedy otrzymujemy nagranie niczym z próby. Na podziemnych koncertach, taka muza na pewno ma prawo bytu ale w zaciszu domowym wolę słuchać poprawnych produkcji. Na szczęście, podczas części Empheris jest dużo lepiej. Produkcja stoi na świetnym poziomie a całość dysponuje należytą potęgą. Jest to trochę mniej old-schoolowa muzyka i dzięki temu ma szansę dosięgnąć szerszej publiki. Gatunkowo jest podobnie – jest trochę thrash’owej maniery, jednak z większym naciskiem na black – odmiennie od Warfist. Są melodie, które mogą się podobać, mimo że są to dźwięki typowe dla tego gatunku. Perkusja nadaje im należytego tempa a zdwojony wokal z podwójną siłą dociera do słuchacza. Wszystko bardzo solidnie i profesjonalnie tylko jakoś mało ekscytująco. Jest zwolnienie, przyspieszenie i „ładny”, barwny growl. Chciałoby się jeszcze trochę unikalności zamiast odtwarzania znanych patentów. Mimo wszystko, całość zgrywa się bardzo ładnie i nie ma problemu z płynnością kompozycyjną. Muzyka nie tylko dla maniaków tego stylu. Bardziej powszechna ale nie pospolita. Melodyjna ale nie miałka. Potrafi w zad kopnąć i odbić się echem po ścianach.

Wychodzi in plus jednak zestawienie jakościowe jeśli chodzi o dźwięk – jest lekko deprymujące. Część Warfist słucha mi się ciężko z wyżej opisanych powodów natomiast Empheris brakuje jakichś zaskakujących elementów (może poza krótkim chórkiem w „Metallic Liquid Blackness”). Dla mnie, ten Split to ciekawostka ale wierzę iż może być obiektem kultu dla co poniektórych. Old-school jak chuj!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *