Hate Eternal – I, Monarch
HATE ETERNAL
I, Monarch (2005)
USA, Earache Records, Death Metal
Z okazji zbliżającej się nieubłaganie premiery nowego materiału Hate Eternal, postanowiłem cofnąć się w czasie o dwie płyty wstecz. Mam do tego zespołu sentyment i to właściwie nie wiem czemu. Może to bardziej sentyment do dokonań Rutana? Nie jestem tego pewien. Pewien jestem natomiast tego, że „I, Monarch” jest według mnie kompletnym dziełem death metalowym. Materiał wzorcowy amerykańskiej szkoły death metalowej, poniekąd. Podoba mi się w tym krążku wszystko – ale nie twierdzę, że jest bez wad. Czy można uznać za ideał coś, czemu do ideału daleko? Jak właściwie ocenić czy materiał jest doskonały? Jeśli wystawiam 10/10: Quo Vadis, Septicflesh i Illdisposed to mam pieprzoną ochotę wystawić taką samą ocenę Hate Eternal! Każdy zespół jest z innej bajki a każdy kręci mnie równie mocno co piła tarczowa zbliżająca się do kręgosłupa!
W „I, Monarch” poza świetnym tytułem i okładką – rozwala mnie wszystko. Intensywna praca gitar, nieugięta perkusja i skurwiały wokal. Okej, trzeba zaznaczyć wyraźnie – to nie jest metal progresywny, symfoniczny ani gotyk. To jest prostolinijny death metal czyli typowe „straight forward” z masą perkusyjnych pata-pata-ponów. Perka właściwie nie staje nawet na chwilę ale po co miałaby to robić. W końcu mamy do czynienia z piekielnym death metalem. To nie przedszkole tylko ekstrema dla wyuzdanych wykolejeńców. Nie spodziewajcie się łagodnego traktowania ani tego, że Rutan i spółka zwolnią i pozwolą pooddychać świeżym powietrzem. Nie ma tu kombinacji ani techniki rodem z Reksia. To jest death metal z Florydy! Produkcja tego ścierwa jest specyficzna i ją uwielbiam. Jest niby zlana w całość jak wosk a jednak słyszysz solówki rżnące Ci nogę niczym nastukany pudel i perkę pukającą w czerep z zapytaniem czy padłeś już trupem. To jest wulgarna muzyka z doskonałym klimatem i nie rozumiem osób, które nie dostrzegają w takiej muzyce zjawisk atmosferycznych hehe. Jeśli TO Hate Eternal nie ma klimatu to kto go ma? Jeśli nawet ja go podłapałem – a nie jestem ortodoksem – to coś jest na rzeczy. Płyta bardzo spójna i konkretna, nie tylko w przekazie. Forma odlana na miarę każdego death metalowego maniaka. Nie bierze jeńców i nie żąda odkupienia. Mocarny materiał. Polecam!