Septicflesh - The Great Mass

SEPTICFLESH

The Great Mass (2011)

Grecja, Season Of Mist, Symphonic Death / Black Metal

Nie wiem czemu ale miałem bardzo dobre przeczucia odnośnie tego albumu. Tym razem przeczucie mnie nie zawiodło i dostałem w ręce głęboki, przepełniony klimatem, materiał. Pierwsza rzecz rzucająca się w uszy to mocarne i soczyste brzmienie a druga to bogate orkiestracje. Niby dzieją się one w tle ale są niesamowicie ważnym doświadczeniem na „The Great Mass”. W tym materiale podoba mi się praktycznie wszystko. Całe pokłady psychodelii, które leją się niczym rwący strumień z tego dzieła. Chłopaki odważnie inkorporują do swojej muzyki elementy z których słynął np. Arcturus (połączenie symfonii ze specyficznym, czystym wokalem). Dodają także wiele innych elementów takich jak np. chóry. Możecie oczekiwać po tym materiale niesamowitej przygody bo to nie jest zwykła płyta. Budowanie takiego nastroju wymaga wielkiego wyczucia i ogromnego doświadczenia. Łatwo było przedobrzyć jednak Septicflesh wie co robi. Podczas tej Mszy zwiedzicie znaczną większość mitycznych miejsc na ziemi. Przejdziecie po ziemi królów – Egipcie. Zahaczycie o Turcję aby odbić w norweską stronę i pokonać niezbadane odległości przez Saharę aż do Maroka.

Z nowym dziecięciem Septicflesh, świat staje dla słuchacza, otworem. Wystarczy odrobina wyobraźni aby pośród wciągających partii rytmicznych odnaleźć bramę do miejsca w którym sami sobie jesteśmy królem. Niejednokrotnie mamy tu do czynienia z muzyką iście filmową i klasyczną. Podniosłe marsze łączą się płynnie z operowymi sztukami. Złożoność tego materiału przyprawia o ból głowy. Mimo, że jest to grecka scena i zespół mógłby być porównywany do Rotting Christ to na całe szczęście, jest to kapela całkowicie odmienna od wyżej wymienionej. Ich muzyka jest bardziej zwarta w konstrukcji i a forma jest pozornie – prostsza. Mimo to, jest doskonale napisana, zaaranżowana, nagrana i wydana… po czterykroć „doskonale”! Nie dajcie się zwieźć – na dźwięk gitar i wyniosłości „The Great Mass” wysychają oceany a z oczu wylewa się krew. Ocena jest maksymalna bo jest to klimatyczna perfekcja. Ideał uwodzący scenografią, reżyserią i przede wszystkim – aktorstwem. Tutaj wszystko ze sobą współgra – doskonała symbioza możliwości twórczych człowieka. Oto doskonały przykład jak doświadczony zespół może piąć się wyżej i wyżej w annałach muzyki ekstremalnej. Wiele zespołów z takim bagażem nie potrafi podołać „presji” czy czemukolwiek co pozwoliłoby odnieść sukces. Tym Grekom się to udało. Według mnie, przeskoczyli wszystkie oczekiwania (moje na pewno). Polecam każdemu fanowi profesjonalnej muzyki ekstremalnej. Piękne doświadczenie! Najlepsza płyta jaką słyszałem w tym roku.

10/10

Godne szczególnej uwagi: “Pyramid God” i “Oceans Of Grey”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *