Preludium – Abomination (ep)
PRELUDIUM
Abomination (2010) ep
Polska, Redrum666, Death Metal
Przez cały czas trwania „Abomination” zastanawiałem się czy zespół mnie czymś zaskoczy. Poza pełną poprawnością techniczną nie zastałem tu elementów ujmujących. Zacznijmy od tego, że tylko 4 pierwsze kompozycje to materiał premierowy. Kolejne 4 to zaprzeszłe demo „Infernal Force” z 2002 roku. Charakterystyka jest taka, że pomimo mizernej produkcji to ta druga część bardziej przypadła mi do gustu. Jest bardziej charyzmatyczna i podziemna. Ma więcej „jaj” i mimo że jest momentami prostacka, to prezentuje świetne pokłady klimatu. Jej brzmienie jest niestety bardzo płaskie i nie nosi znamion potęgi. Na uwagę zasługuje słyszalny momentami – bas. Zbesztać natomiast wypadałoby fakt, że wszystkie kompozycje lecą na jedno kopyto. Wróćmy jednak do właściwego materiału.
Ogień z dupy idzie już na wstępie. Nie spodziewałem się jednak niczego innego. Początek jest miły i przyjemny i w dodatku pomysłowy – może się podobać. Druga kompozycja jest jak nabieranie wody w usta. Człowiek opada na dno z przepicia a jego podróż trwa nad wyraz długo. Trochę przy długo i zdąży się zrobić mętny nastrój. Potem typowy nakurw w formie miziania po kroczu, jedną melodią. Pod tym względem widzę, że zespół się nie zmienił znacząco od wyżej opisanego dema 2002. Tu jest podobnie, tylko że z lepszym brzmieniem. Utwór numer 4 jest kolejnym powrotem do atmosfery toczącego się walca, chociaż tutaj mamy trochę więcej innowacji. W przypadku „Abomination” nie chodzi już nawet tylko o brak oryginalności tylko o pewien brak specyfiki… Wszystko jest fajne, na miejscu i z produkcją na odpowiednim poziomie jednak nie ma tej chemii… Moje wywody brzmią jak żale rozgoryczonego nastolatka jednak prawda jest taka, że potencjał tego zespołu tkwi w szybkich, wciągających kompozycjach i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, iż nie został wykorzystany. Materiał wydaje się być nie spójny a kompozycje dobrane do siebie przypadkowo. Już sama zmiana ich kolejności poprawiła by wrażenie. Wolałem jednak „Reaping Mankind Disorder” bo tu tylko „Piercing Pain” wykazuje jakąkolwiek wolę, kreatywnego podejścia do tematu. Ciekawe jak tam długograj „Impending Hostility”… oby lepiej. Zapoznać się warto bo to rodzima scena. Poza tym, mam do nich słabość.
Inne Recenzje: PRELUDIUM – “Raping Mankind Disorder”