Illdisposed – There Is Light (But It’s Not For Me)
ILLDISPOSED
There Is Light (But It’s Not For Me) (2011)
Dania, Massacre Records, Death Metal
Omawiany zespół uważam za wybitny. Ciężko będzie mnie zbić z tropu bo nie trafiłem na słabe wydawnictwo z ich strony. Tym bardziej, nie mogę tym mianem określić „There Is Light…”. Przy okazji tego krążka zauważyłem, że jakimś cudem przegapiłem ich poprzedni materiał „To Those Who Walk Behind Us”. Trzeba przyznać, że częstotliwość wydawania płyt jest u nich wyjątkowo duża. Cieszę się niezmiernie bo dobrej muzyki nigdy za wiele. Już od początkowego „Your Own Best Companion” wiedziałem, że to stuff na miarę idealnego „Burn Me Wicked”. Według mnie to był szczyt ich twórczości ale widzę, że chłopaki wracają do „formy” i aplikują mi 40 minut doskonałego death’n’groove’rolla. Nie potrafię zaszufladkować tej muzy. To wypadkowa tych 3 gatunków, która przyspiesza bicie serca i sprawia, że słuchanie metalu nabiera nowego znaczenia. Kompozycja numer jeden zaczyna się od zeschizowanego sampla i uderza prosto w ryj tak bezpośrednio jak dubeltówka w dupę uciekającego złodzieja królików. Piękny i równy strzał. W drugim krążowniku mamy „stop&go” w najznamienitszej formie – z klawiszowym przerywnikiem. Puls rośnie aż z żył ochoczo wystrzeliwuje krew.
Ta muzyka doskonale kojarzy mi się z wnętrzem człowieka. Można by to nazwać Anatomic Metal. Kolejne kompozycje uosabiają czynności życiowe organów wewnętrznych człowieka i kataklizmów, które go dotykają. Wylew, zawał i udar… samobójstwo, odrąbanie ręki i śmiertelny postrzał w łeb. Wszystko to wizualizowane jest na tym krążku! Żeby było mało, każdy z numerów ma motyw przewodni, który kopie zad i rozrywa gacie od środka. Jest on budowany najczęściej za pośrednictwem klawiszy, popieranych następnie przez rytmikę i często przez partie solowe. Piękna sprawa. Tak wyglądać powinien nowoczesny death metal, nie bojący się wyzwań i odrzucenia przez ortodoksyjną część gawiedzi. Ja się bawiłem doskonale od pierwszych do ostatnich sekund. Produkcja jest wyważona i dobitna. Idealnie pasuje do tego gatunku. Nie jest typowa dla pospólstwa ale jest znakiem firmowym Illdisposed. Dwojakie wokale niwelują każdy drobny objaw poddania w wątpliwość, wiarygodności zespołu. Mimo że czasem kojarzą się z Kataklysm to i tak niszczą po swojemu. Na tym poprzestanę ponieważ nie ma szans abym napisał złe słowo o tym krążku. Czekałem na niego z sercem w kieszeni i jest. Taki jak się spodziewałem a więc można zrealizować oczekiwania względem zespołu? Można! Uwielbiam ten zespół… chcę ich LIVE!