Recenzja: In Twilight’s Embrace – Lawa EP
Bez owijania w bawełnę muszę przyznać, że jestem wielkim fanem ITE odkąd usłyszałem „The Grim Muse”. Uwielbiam takie dzikie mariaże języka polskiego z black metalowym rzygiem. Jest to metal najwyższej próby z nieskończonymi pokładami przebojowości. W połączeniu z tajemniczymi inwokacjami i mistycznymi metaforami „Lawa” to materiał niezwykle nośny i wpadający w ucho. Oczywiście nie mam tu na myśli radosnej twórczości, raczej przepełnioną czarę goryczy, która rozlewa się po kamiennej podłodze. Ta muzyka jest zimna i transowa. Nie mogę nie przyrównać jej do Furii ale ITE ma własny charakter. Ta ep’ka to 30 minut ciężkiego klimatu będącego doskonałą ścieżką dźwiękową, krótkich, ciemnych i zimnych dni. Jest to obraz brudnych ulic i zatęchłej komunikacji miejskiej. Ciężko i gęsto a przy tym bardzo dosłownie i realistycznie. Mam wrażenie, że do każdego przemówi w inny sposób ale każdorazowo – pielęgnując aurę śmierci i tajemniczości.
„Lawa” to majstersztyk. Prosta i niezwykle wciągająca gra w tempo tworzy wyjątkową przestrzeń dla wokali Cypriana. Słuchając tego albumu do głowy przychodzą mi setki najróżniejszych określeń, które ostatecznie zdają się być jedynie synonimami tych już wyplutych powyżej. Natłok myśli powoduje, że ciężko przelać je na wirtualny papier. „Ci co do ziemi i ci co na świat, żywi, nieumarli, Do diabła z nami!”. Wyjątkowa rzecz, polecam każdemu bez wyjątku. Wchodzi i zostaje w człowieku. Nie potrafię raz na jakiś czas nie zapuścić „Pełen Czerni” czy „Żywi Nieumarli” tylko po to aby potem wrócić i przesłuchać całość jeszcze raz. „Hit za hitem” w tym właściwym tego słowa znaczeniu. Chyba nigdy nie uwolnię się od „Lawy”.
6/6
Zaklęcie
Dziś wzywają mnie podziemia
Krew
Pełen czerni
Ile trwa czas
Żywi nieumarli