Recenzja: Oathbreaker – Rheia
Mój pierwszy kontakt z belgijskim Oathbreaker pamiętam jakby to było wczoraj (a był to rok 2014, żeby nie było). Wybrałem się na zdjęcia na koncert Amenra. Oathbreaker należy do kolektywu Church of Ra i razem z Hessian i Treha Sektori grali jako support wyżej wymienionych. Tego wieczora nie byłem gotów na to co miało nastąpić. Pamiętam jak na scenę wyszła bosa, niepozorna, blond włosa Caro i pozbawiła mnie wszelkich złudzeń. Zawładnęła sceną i zdemolowała moje uczucia. Cudowne wyzwolenie energii całkowicie jednolite z tym co dzieje się na „Rheia”. Co prawda ten krążek ukazał się około 2 lata po wspominanym koncercie ale do tej pory wracam do niego regularnie. Jakby mnie ktoś spytał o listę ulubionych płyt, które do tej pory robią na mnie wrażenie to właśnie ta byłaby jedną z pierwszych w mojej głowie. Jest to album wielce głęboki, niosący ogromny ładunek emocjonalny. Jest intensywny niczym najdzikszy post-hardcore. Przechodzi płynnie w post metal i kołysze niespokojne myśli. Ociera się o screamo ale nie drażni. Brak tu nowo modnego bagna.
Konstrukcja „Rheia” jest bardzo złożona. Niemalże skomplikowana. Początek jest intensywny i dziki a z biegiem czasu ewoluuje. Zwalnia. Wprowadza interludia. Ubiera się w chłodny klimat. Klimat przez pryzmat którego myśli odpływają do odległych miejsc. Takich, które ciężko zilustrować. W tym między innymi tkwi siła tej muzyki. Nie chcę powiedzieć, że jest uniwersalna bo taka nie jest, natomiast nie jest na pewno hermetyczna. Jest otwarta i przestrzenna. Zostawia pewne pole do interpretacji, szczególnie w połączeniu z egzystencjalną warstwą liryczną. Jest przy tym bardzo dobitna i „realistyczna”. Trochę surowa. Wokal jest bardzo zróżnicowany. Z jednej strony potrafi wyjść na front i oddać strzał między oczy aby potem nurzać się w dekadencji i spółkować z gitarą rytmiczną w tle. Dzieje się. Jeśli nie obce wam wszelkie odmiany post-ekstremalne czy sludge-pochodne to Oathbreaker powinien do was przemówić. Materiał przebogaty od którego ciężko się uwolnić. Szalony i wciągający. Można tak długo ale lepiej tego po prostu posłuchać a przy najbliższej okazji zobaczyć na żywo!
6/6
10:56
Second Son of R.
Being Able to Feel Nothing
Stay Here / Accroche-Moi
Needles in Your Skin
Immortals
I’m Sorry, This Is
Where I Live
Where I Leave
Begeerte