Recenzja: Pyromancer – Demo MMXV
Surowy jak tatar, gładki jak szczotka ryżowa. Taki jest Pyromancer. Jak na demo przystało, trzeszczy szumi, strzela plaskacze. Wydobywa esencję głębokiego podziemia, mówiąc najprościej. Nic w tym odkrywczego co prawda ale jestem pewny, że wielu takie wulgarne i obsceniczne granie przypadnie do gustu. Płaskie brzmienie i pogłos sugerują, że ten kipiący wymiot znalazł swój początek w jakimś bliżej nieokreślonym podpiwniczeniu czy innej jaskini. Wokal przedstawia jakieś szatańskie inkantacje. Wychodzi jakby z trzewi czegoś obrzydliwego i nieznanego. Jakby Cthulhu zwomitował na statek płynący po bezkresnym oceanie. Styczność z tym materiałem przypomina boksowanie w betonowy słup. Niby człowiek ciekawy jak to jest a tak naprawdę wiadomo jaki będzie rezultat zderzenia z materiałem. Target owej demówki jest jasno określony. Trwa niecałe 15 minut także kontakt będzie szybki i bolesny. Prawda, że dobrze się czasem odchamić i spenetrować swoją „mroczną stronę”? Pyromancer przychodzi ochoczo z pomocą. Sadyści i zboki znajdą w tym ścieżkę dźwiękową dla swoich uciech.
Conjuring the Flame
Barbaric Wrath
Inferno
Abyssal Crucifixion
Violent God