Recenzja: Zorormr – Corpus Hermeticum
Zorormr to konsekwentny twór jednego człowieka – Molocha. „Corpus Hermeticum” to już jego trzeci materiał długogrający. Miałem do czynienia z poprzednikiem i wspominam go bardzo dobrze. Z następcą też źle nie jest. Za perkusją usiadł tak jak poprzednio, Icanraz. Na gitarach gościnnie zagrał Quazarre więc jest niemalże projekt poboczny muzyków Devilish Impressions lecz z innym sprawcą wykonawczym. Gościnnie (na gitarze) pojawił się też człowiek – instytucja Mike Wead. Znany z Hexenhaus oraz nowych wcieleń King Diamond / Mercyful Fate (oraz miliona gościnnych występów). Natomiast wokale w „In The Mouth Of Madness” wspomógł Tomasz Halicki. „Trójka” to bardzo melodyjny materiał. Wręcz napędzany przez nie. Dzieje się tu dużo. Momentami zbyt dużo. Te nasycenie może przyprawić o ból zębów jednak nie można odmówić mu lekkostrawności. Myślę, że to doskonałe rozwiązanie dla „black’owych” malkontentów, którzy nie są fanami surowizny czy zgniłego ryżu. Punkt zaczepienia można tu znaleźć dosłownie co chwilę lecz zabrakło pewnych filarów, czyniących „Corpus Hermeticum” krążkiem kompletnym. Jest bardzo ładnie. W tempo i rytmicznie jednak zabrakło efektu zaskoczenia. Wszystko jest bardzo poprawne. Bas subtelnie uzupełnia gitary a perkusja tworzy solidny fundament.
Materiał brzmi w całości bardzo dobrze. Jest trochę przesycony lecz niezbyt nachalny. Wybrzmiewa bardzo profesjonalnie i selektywnie. Zabrakło mi bardziej kreatywnego podejścia do tematu i bardziej ekstremalnych partii. Intensywność partii solowych i ogólny klimat niektórych kompozycji przynosi na myśl wręcz power czy death metalowe skojarzenia (vide „The Seventh Sermon To The Dead”). Rozbieżność gatunkowa wychodzi Zorormr dość naturalnie i wręcz – zbyt często. Zespół traci przez to na charakterze. Tak to wygląda kiedy chce się złapać zbyt wiele srok za ogon. A może kruków? Mimo, że takie ładne solóweczki jak w „Worship Him” są wysokiej próby to ni chuj im do black metalu. Mam z tym problem. Niby wszystko pięknie ale milion różnych bodźców z każdej strony. Z jednej strony wesoło lecz czy na pewno jest to dobry pomysł? Nie potrafię jednoznacznie ocenić takiego miksu, który prowadzi do dewaluacji artystycznej ambitnego środka przekazu. Technicznie brak zastrzeżeń. Stylistycznie – black’owe rokoko, które spodoba się wielu osobom bez większego problemu. Drugiej połowie nie spodoba się w ogóle. Siódemka jest jednocześnie zaniżona i na wyrost. Oceńcie sami.
7/10
I Am Legend
Against All Heresies
In the Mouth of Madness
Nyarlathotep
Twilight of the Idols
Corpus Hermeticum
The Seventh Sermon to the Dead
Worship Me…
This I Command!