Recenzja: Broken Hope – Omen Of Disease

Broken Hope - Omen Of DiseaseBROKEN HOPE

Omen Of Disease (2013)

USA, Century Media Records, Death Metal

Rok 2013 to był rok wielkich powrotów i jeszcze większych upadków. Przed i w trakcie wielu sesji z „Omen Of Disease” postanowiłem zrobić rozeznanie skąd bierze się ten jad wylewany na zespół. Od totalnie podłych recenzji w granicach zera przez bardzo nijakie w granicach piątki, ludziom nie pasuje wszystko. Począwszy od tego, że to krążek jakich tysiące oraz, że zmiany poszły w złą stronę. Niektórzy po prostu są uprzedzeni i mają do tego prawo lecz czy takie podejście nadaje się do „kształtowania opinii” publicznej? Ok, może trochę mnie poniosło. Każdy może pisać co mu się podoba a końcowa ocena i tak powinna należeć do odbiorców. Ja osobiście mam bardzo otwarty stosunek do Broken Hope i wręcz zdziwiłem się, że byli w stanie zafundować mi takie połączenie nowoczesnego brzmienia i pisania kompozycji z przygniatającym ciężarem. W porównaniu z „Grotesque Blessings” są to naprawdę dwa różne światy. Nadal zdarza im się stosować specyficzne stop & go ale robią to z dużo większą finezją i wyczuciem. Perkusja jest inteligentniejsza i potrafi urwać dupę czego nie można powiedzieć o ww. krążku. Mimo, że na pierwszy rzut ucha „Grotesque…” sprawia wrażenie bardziej technicznego to dopiero w „Omen Of Disease” można doszukiwać się wielowątkowości i drugiego dna w kompozycjach.

Nie zgodzę się, że nowy krążek nudzi czy błądzi wokół jednego tematu. Nic z tych rzeczy. Broken Hope potrafi przejechać po plecach nikczemnym walcem po którym ktoś będzie musiał odklejać was z podłoża. Amerykanie zdecydowanie potrafią wgnieść w ziemię i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Jebie mnie czy już to słyszałem milion razy. Egzekucja jest niemalże bezbłędna. Wirtuozerskie solówki i techniczne zagrywki kopią po ryju i kropka. Zawsze znajdzie się malkontent co stwierdzi, że właściwie nie ma się do czego przyczepić ale jest chujnia i porosty. Mi ten krążek nie leży na żołądku i nie powoduje refluksu. Wchodzi gładko i bezproblemowo. Niski, nakurwiający growl Damiana Leskiego (Gorgasm) wymasuje wam jelita od środka. Ten głęboki wyziew ciągnący się niczym spalona skóra, nadaje płycie grind’owego charakteru. W połączeniu z blastami i sonicznymi wstawkami, można uznać całość jako fundamentalny death metal. Masywny i energiczny na dodatek. Polecam ludziom bez osobistych uprzedzeń hehe.

8.5/10

Septic Premonitions (Intro)
Womb of Horrors
Ghastly
The Flesh Mechanic
Rendered into Lard
Omen of Disease
The Docking Dead
Give Me the Bottom Half
Predacious Poltergeist
Blood Gullet
Carnage Genesis
Choked Out and Castrated
Incinerated (2013 Redux)