Recenzja: Gorguts – Colored Sands
GORGUTS
Colored Sands (2013)
Kanada, Season Of Mist, Groove Death Metal
Nowa odsłona Gorguts po tylu latach jest nie lada gratką dla każdego fana zakręconej muzyki ekstremalnej. „Colored Sands” przyniosło za sobą małe zaskoczenie ale jeśli ktokolwiek wiedział czego się po Gorguts spodziewać to chyba jedynie Luc Lemay. Ich styl ewoluował w zdecydowanie bardziej zmasowany atak. Bardziej siarczysto – muliste brzmienie weszło w bardziej klimatyczne rejony. Przypomina ono sludge’owo – progresywny – groove / death metal… Ciężki niczym tankowiec ale równie finezyjnie mknie po oceanie nietuzinkowych melodii. Tak było zawsze ale ten Gojirowo-Meshuggowy feeling w połączeniu z kruszeniem skał a’la Demonic Death Judge, zmiótł mnie z powierzchni ziemi. Gorguts swoją muzyką zagląda nam przez gardziel do wewnątrz. W połowie albumu prezentuje symfoniczną opowieść dotyczącą bitwy pod Czamdo aby potem na wdechu wjechać z ofensywą w „Enemies Of Compassion”. Przekaz jest mocarny. Wnioskując po tytułach i okładce, myślę że cały koncept dotyczy właśnie działań chińskiej armii w celu przyłączenia Tybetu do Chińskiej Republiki Ludowej w latach 1950-1951. „Wnioskuje” ponieważ moje Promo nie zawiera takich informacji. Trzeba jednak przyznać, że temat jest tak samo oryginalny jak i sam zespół. Chwali się też, że dzięki takiej muzyce możemy poszerzyć wiedzę i zainteresować się tematem. Gorguts poza urywaniem łba, potrafi także coś przekazać. Środki przekazu też nie są banalne. Techniczny bas ani na chwilę nie odpuszcza. Ma też swoje solowe momenty i trzęsie trzewiami. Doskonałe brzmienie. Gitary często wpadają w progresywne poślizgi i zahaczają o doom’owe zwolnienia. Zrobiono to z niesamowitym wyczuciem.
Ogólnie, całokształt migracji pomiędzy gatunkami powoduje u mnie niekontrolowane pokłony w stronę Kanadyjczyków. Potrafią płynnie przechodzić pomiędzy przynajmniej 4 odmianami metalu. Czasem są zwinni niczym lis polujący w śniegu jednak wielki nacisk położono tu na dominujący klimat napięcia i ciężaru. Zmasakrują każdy uśmiech na twarzy i poczujecie jak Wasza skóra przechodzi pleśnią. Od pozytywnych wibracji i „wesołego” podrygiwania głową do powolnego rozpadu wewnętrznego, popartego grymasem na twarzy. Tak czy inaczej – jest to wyjątkowy konglomerat dźwiękowy. Łączą wszystko co lubię i wychodzi im to perfekcyjnie. Potwierdzają wysoką formę i wynagradzają 12 lat oczekiwań na nowy materiał. Godzina z „Colored Sands” jest zawsze tak samo intensywna i przygniatająca. Niezwykle wartościowy materiał, pod każdym względem. Polecam!
Le Toit du Monde
An Ocean of Wisdom
Forgotten Arrows
Colored Sands
The Battle of Chamdo
Ennemies of Compassion
Ember’s Voice
Absconders
Reduced to Silence