Recenzja: Wormed – Exodromos
WORMED
Exodromos (2013)
Hiszpania, Willowtip Records, Brutal Death Metal
Wielka moc i potęga drzemie w tym nuklearnym death metalu z ciepłych stron Europy. Sięgając w głąb „Exodromos” poczujecie się jak w czarnej dziurze – wessani w otchłań, która ma do zaoferowania niesłychaną dawkę ekstremy. Najbardziej karkołomnym elementem Wormed jest zdecydowanie wokal. Phlegeton wypruwa sobie publicznie flaki aby zblazowany maniak, który to już wszystko widział i słyszał, złapał się za głowę i skosił nią żywopłot. Wiele grindcore’owych spłuczek pozostaje daleko w tyle nad emisją z trzewi tego człowieka. Jest nisko i dogłębnie a penetracja bolesna. Perwersja najwyższej próby. Rzadko słyszy się tak wspaniały koncept, który poza wielką brutalnością ma do zaoferowania nieskończone pokłady progresji. Nie jest to jednak taka „zwyczajna progresja”. Ona wbija się w naszą podświadomość i sprawia, że czujemy się jak na wirówce przeciążeniowej. Nie mamy jednak odruchu wymiotnego ani nic z tych rzeczy. Raczej przyjemne zawroty głowy spowodowane dźwiękową masturbacją. Wormed wznosi eksplozje i blasty na wyższy poziom. Nadaje im niesamowitego charakteru i siły. To tak jakby cały death metal jaki do tej pory słyszeliście istniał bez niskich tonów a „Exodromos” był 60hz ścieżką dźwiękową. Coś w rodzaju brakującego ogniwa w ewolucji. Doskonale zilustrowane jest to przez wszystkie interferencje i kosmiczne interludia, włącznie z klimatycznymi monologami.
Nadnaturalna siła Wormed wylewa się także z nadludzkich zdolności rytmicznych Ricardo (vel Riky). Nie będę się spuszczał nad jego umiejętnością do aranżacji uber-ekstremalnych patternów czy wyczuciem do kontrolowania chaosu. Jest to po prostu człowiek-ośmiornica, który jest zarazem kreatywnym niszczycielem i dźwiękowym gwałcicielem. Z powodzeniem można uznać te partie jako doskonały podkład do seksu analnego. Brutalna, czasem nieokrzesana siła wchodząca (uszami) bez specjalnego pierdolenia. Bardzo ważny instrument potrafiący odseparować się od reszty muzyki i nadal nadawać jej nieugięty ciężar. Gitary są niczym esencja w herbacie. Jest kubek i woda ale i tak najważniejsza jest torebka do zamoczenia a ta zdecydowanie szybko nasiąka. Od pierwszych sekund, ten koncept oparty jest na technicznych riffach i samobójczych skokach po skali. Czasem są niczym niszczarka do papieru a czasem niczym ogromny młot. Potrafią zniszczyć wszystko wokół ale na ogół robią to z wręcz progresywną finezją. To nie jest proste aby poprzeć tak wielką siłę przebicia, tak wirtuozerskim podejściem do tematu. Tak naprawdę całe to pisanie o „Exodromos” można skwitować jednym stwierdzeniem: „monumentalny kawał brutalnie nieobliczalnej muzyki”. Określenie „monumentalny” nie jest tu ani przez chwilę na wyrost. Pretendent do wydawnictwa roku w swoim gatunku. Polecam po stokroć!
Nucleon
The Nonlocality Trilemma
Tautochrone
Solar Neutrinos
Multivectorial Reionization
Spacetime Ekleipsis Vorticity
Darkflow Quadrivium
Stellar Depopulation
Techkinox Wormhole
Xenoverse Discharger