Recenzja: Perl – R(a)ve
PERL
R(a)ve (2013)
Francja, Apathia Records, Rock / Metal
To chyba najbardziej nietypowe wydawnictwo jakie trafiło w me ręce od dawien dawna. W tym wypadku nietypowość jest w pełni uzasadniona z każdej strony. Na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że będę miał do czynienia z minimalistycznym black’iem. Sugerowała by tak okładka jednak nic bardziej mylnego. Perl to bardzo minimalistyczny i wręcz ascetyczny rock z mikro-domieszką metalu. A raczej nie tyle metalu co kilku riffów. „R(a)ve” opiera się w 90% na wokalach i to w języku francuskim. Przestrzegam, że trzeba być przygotowanym na taką dawkę albo przynajmniej trzeba lubić język. Mimo, że dysponuję otwartym umysłem to ciężko było mi przebrnąć przez czyste wokalizy Aline. To, że ktoś zawodzi po francusku i wydaje mu się, że śpiewa to nie znaczy, że tak naprawdę jest. Powstał tu efekt „eskalacji sztuki”. Można się nabrać, że to rzeczywiście coś ambitnego i wykraczającego poza jakieś ramy a tak naprawdę wypływa z tego materiału jedynie nużąca prostota. Trochę jak z fotografią… wystarczy przerobić na czarno-białą i pozornie mamy do czynienia ze sztuką. Ci francuzi mają podobny pomysł na siebie.
To właściwie tyczy się całości. Są to dźwięki dla koneserów dzikiej przyrody i specyficznej rock’owej lekkości bytu. Może nie jestem znawcą gatunku ale myślę, że można było zdecydowanie odważniej wzbogacić sound Perl. Taka wydumana sterylność nie buduje żadnego konkretnego efektu. Ani nie oferuje ciekawego klimatu ani nie jest miła dla ucha. Takie recytacje nadają się może do głębokiego podziemia i grania w pubie lecz na dłuższą metę nie jestem w stanie znaleźć zastosowania dla „R(a)ve”. Nie wciąga, nie zatrzymuje i nie oferuje nic ciekawego. Kartonowa perkusja i monotonne gitary nie są w stanie mnie zatrzymać. Ładnie wydane więc można postawić na półce i udawać jacy jesteśmy „alternatywni”.