Klasyczny rozkład: Cryptopsy – Blasphemy Made Flesh

Cryptopsy - Blasphemy Made FleshCRYPTOPSY

Blasphemy Made Flesh (1994)

Kanada, Invasion Records, Brutal Technical Death Metal

KTO, GDZIE I KIEDY?

Kanadyjski death metal jest jednym z mych ulubionych. Stamtąd też wywodzi się Cryptopsy. Panowie zadebiutowali już 1988 roku pod nazwą Necrosis i tak istnieli do roku 1992. Założycielami byli Mike Atkin (perkusja), Steve Thibault (gitara) i wokalista Dan Greaning, który przyjął pseudonim Lord Worm (z racji jedzenia robaków na scenie). Później dołączył do nich John Todds na basie. Pod szyldem Necrosis, wydali 4 dema. Jako, że Mike zmierzał w innym kierunku, miejsce perkusisty zajął Flo Mounier  i tak zostało po dziś dzień. Chwilę potem Todds także opuścił zespół, natomiast dołączył do niego Dave Galea (gitara). W 1992 roku Necrosis przepoczwarzyło się w Cryptopsy. Do składu dołączył basista Kevin Weagle i tym sposobem w roku 1993, powstało demo „Ungentle Exhumation”. Rok 1994 przyniósł kolejne zmiany personalne. Weagle’a zastąpił Martin Fergusson a Jon Levasseur zastąpił Dave’a. W takim składzie zrodził się debiut…

DLACZEGO TO KLASYK?

Cryptopsy zaprezentowało bardzo ekstremalną odmianę death metalu. Jako jedni z pierwszych użyli tak wyeksponowanego basu, który był niezwykle ważnym i dobrze słyszalnym instrumentem na „Blasphemy…”. Miał swoje solowe momenty i dodawał wyjątkowego charakteru Cryptopsy. Muzyka zyskała przez to na technice. Takie rozwiązanie pociągnęło za sobą nieustanne zatrzymania i nagłe zwroty akcji. Ogrom pracy wykonał tu Flo Mounier. Jego bębnienie jest do tej pory bardzo charakterystyczne i ma swój specyficzny klimat połączony z ciężarem. Gitary są esencją rytmiki ale mają też jeden czy dwa, melodyjne momenty. Na ogół prezentują manierę typu „straight-forward” ale przez to, że są cofnięte i mają niskie brzmienie, brzmią ciężko niczym frezarka do asfaltu. Niesamowita moc drzemie w tym wydawnictwie, która przekłada się na intensywne doznania. Czasem łagodnieje by zaserwować konkretną solówkę albo nastrojowe intro ale na ogół prezentuje miażdżące blasty i szuranie stopami bo betonie. Jedyny „zgrzyt” na krążku to w moim odczuciu – zbyt wysunięty do przodu wokal ale to subiektywne odczucie. W każdym razie – przypuszczam, że obok „Effigy Of The Forgotten” – Suffocation, to najbrutalniejsze dzieło jakie do tej pory opisywałem w Klasyku. Przy okazji jest to zdecydowanie najbrutalniejsza perkusja połowy lat ’90 (poprawcie mnie jeśli się mylę;). Cryptopsy ustawiło poprzeczkę na poziomie nieosiągalnym dla wielu zespołów w tamtych czasach a i teraz jest czego pozazdrościć. Masakrujące wydawnictwo!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *