Recenzja: Naer Mataron – ΖΗΤΩ Ο ΘΑΝΑΤΟΣ

Naer Mataron - ΖΗΤΩ Ο ΘΑΝΑΤΟΣ (Long Live Death)NAER MATARON

ΖΗΤΩ Ο ΘΑΝΑΤΟΣ (2012)

Grecja, Witching Hour, Black Metal

Nie do końca jestem przekonany dlaczego ten zespół jest tak przeciętnie oceniany. Może i nie wykazują nadto oryginalnego podejścia do tematu ale ich krążek „Discipline Manifesto” na długo zagościł w moim sercu. Nawet kiedy go sobie odświeżałem przed podejściem do „Long Live Death” to cały czas było to bardzo przyjemne doświadczenie. Może nie tak rozciągnięte w czasie jak orgazm świni ale było nieźle. Od wydania „Discipline…” minęło 7 lat a jak wiadomo, trzeba iść z duchem czasu. Po drodze było jeszcze „Praetorians” ale jakimś cudem ominęło mnie szerokim łukiem. To co się rzuca od razu w uszy po odpaleniu „ΖΗΤΩ Ο ΘΑΝΑΤΟΣ” to masywna produkcja. Daleko jej do wysokich tonów gitar ze wspomnianego wcześniej krążka. Całość brzmi bardziej jak skomasowany atak na złaknione krwi, małżowiny uszne maniax. Jest moc! Jest moc, powtarzam…

Naer Mataron jak i pewnie wiele im podobnych kapel ma talent do wałkowania od jednej do trzech melodii w trakcie trwania kompozycji. Nie każdemu jednak udaje się to zrobić na tyle zwinnie aby nie obsrać się z nudów w tzw. „międzyczasie”. Stwierdzam, że Grekom wychodzi to całkiem nieźle a dzięki krótkim kompozycjom – całkiem sprawnie wchodzi w uszy. Uważam, że gęsto czerpią z old-school’owego blacku a cienką granicę wyznacza wspomniana produkcja i zadziwiająco – death metalowy wokal. Jest to niski growl i jakoś daleko mu do typowego, black metalowego ujadania. Podoba mi się taki zabieg, który to jednak wpływa na dynamikę. Nie trudno się domyśleć, że taki wokal nie należy do „wyścigowych”. Nie szkodzi bo buduje ciekawy, nieco brutalniejszy nastrój tudzież rozstrój ale wiadomo – wszystkim nie dogodzi…

Tą recenzję właściwie powinienem zacząć od sprzedania faktu, iż na co dzień, black metal traktuję jako deser czy przysłowiową „odskocznię”. Lubię ten gatunek lecz nie uważam się za ortodoksyjnego wyznawcę. Lubię rzeczy bardziej złożone jak i te proste niczym budowa cepa – zależy od dnia. Naer Mataron podchodzi mi nadzwyczaj lekko. Lubię ich prostotę i niejednokrotnie – wpadające w ucho – melodie. Prezentują bardzo solidny poziom, który z powodzeniem można zaczerpnąć nocą „delektując” się każdym riffem czy rozkręcić aby zrobić jakiś konkretniejszy rozkurw w pomieszczeniu. Jednym słowem – muzyka uniwersalna (pomimo, że to dwa słowa). Ja tam ich lubię za brak kompleksów i profesjonalne podejście do tematu.

8.5/10
ΖΗΤΩ Ο ΘΑΝΑΤΟΣ
Apocalypse of the Ancient One
Sleepless Beings
I am Lucifer, Messenger of Your Death
Goat Worship
Faceless Wrath of Oblivion
Parade into Centuries
Whisper of Begotten Premonition
The Cult of Doom and Dagger
Ode to Death (The Way of All Flesh)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *