Klasyczny rozkład: Sadist – Above The Light
SADIST
Above The Light (1993)
Włochy, Nosferatu Records, Progressive Death Metal
KTO, GDZIE I KIEDY?
Sadysta uformował swoje charakterne oblicze w roku 1990 we Włoszech w Genui. Założycielami byli Tommy (gitara, klawisze) oraz Peso (perkusja) a w wyniku przesłuchań, dołączyli do nich Andy (bas) oraz Fabio (wokal). W 1991 roku, za pośrednictwem Obscure Plasma Records wydali ep’kę zatytułowaną „Black Screams”. Chwilę potem z zespołu odszedł Fabio a wokalami zajął się Andy. W takim składzie powstał niesamowity album „Above The Light”, który wydany został przez Nosferatu Records.
DLACZEGO TO KLASYK?
„Above The Light” jest niejednokrotnie określany mianem jednego z najbardziej wpływowych krążków wszechczasów. Zapytacie czemu? Sadist połączył tu niesamowitą technikę z niemożebnie rozbudowanym klimatem i progresją w death metalu, która była jednakowoż cały czas czymś nowym. Zacznijmy od nietuzinkowego użycia partii klawiszowych. W tamtych czasach, chyba tylko Nocturnus myślał o używaniu tego instrumentu w tym gatunku ale mimo wszystko, to było co innego. Sadist zrobił z nich prawomocny środek przekazu i poza tym, że wypełniają tło to z barokowym zacięciem zdobią pierwszy plan niczym szata, króla. Brzmią szlachetnie i awangardowo ale nie są patetyczne. Tworzą raczej estetyczną otoczkę i kolaborują z gitarami w celu stworzenia unikalnego nastroju. Udaje im się to po stokroć. Dobrze słyszalny bas dodaje też swoje trzy grosze. Jest jakby integralną częścią partii klawiszowych. Określenie „zlewa się” może nie jest zbyt pochlebne ale chodzi tu o formę ich współistnienia, mimo że oba nie tracą przez to na selektywności. Druga sprawa – równie istotna – to gitary. Prezentują death/thrash’owy przekrój z naciskiem na to pierwsze z domieszką niekłamanej progresji. Technika wprawia w zakłopotanie tak samo jak wirtuozowskie solówki – tak mniejsze eskapady jak i całe maratony wylewających się nut. Tommy jest genialnym gitarzystą co z łatwością udowodnił na „Above The Light” i równie lekko potwierdził na 2 krążkach nagranych po reaktywacji („Sadist” i „Season In Silence”). Istota opisywanego materiału jest piękna z wielu powodów. Jednym z nich jest to, że nie dostajemy do rąk „produktu” powstałego z racji chęci pogrania metalu a otrzymujemy dzieło przepełnione pasją i niesamowitym zmysłem kompozytorskim, który słychać na każdym kolejnym przejściu czy zatrzymaniu. Ta muzyka opowiada historię i czuć w niej pierwiastek ludzki chodź wykonanie jest zwyczajnie idealne. Jest to rozkład totalny i totalnie niezbędna płyta w kolekcji każdego fana death metalu. Polecam!