Deicide - DeicideDEICIDE

Deicide (1990)

USA, Roadrunner Records, Death Metal

KTO, GDZIE I KIEDY?

Deicide powstało w 1987 roku w Tampie na Florydzie. W pierwotnym składzie byli gitarzyści, bracia Hoffman (Brian i Eric). Perkusją zajął się Steve Asheim natomiast wokale i bas przypieczętował niesławny w terminie późniejszym – Glen Benton. Zespół nosił nazwę Amon, która uległa przepoczwarzeniu w Carnage po wydaniu dwóch demówek („Feasting The Beast” oraz „Sacrificial”). Chwilę po podpisaniu kontraktu z Roadrunner Records nazwa ostatecznie zmieniła się na Deicie (za sprawą nacisków wytwórni). „Deicide” to pierwszy pełnowymiarowy materiał amerykanów nagrany w 1990 roku w Morrisound Studio, wyprodukowany przez Scotta Burns’a.

DLACZEGO TO KLASYK?

Poczynając od zatęchłego, garażowego brzmienia które jest tak ponadczasowe jak ballady z koncernu Metallica po ekstremalne wokale – piekło wylewa się z tego debiutu. Benton z pewnością oferował natenczas większe zróżnicowanie wokalne aniżeli teraz. Napędzani przez thrash metalową manierę, która pokryła gitarowe „pasaże” niczym pleśń, jawnie przesuwali granicę ludzkich wytrzymałości. Już sam początek „Sacrificial Suicide” przywodzi na myśl brutalniejsze wydanie Slayer. Ta płyta jest jak urwisko w kierunku którego zmierza niczego nie spodziewający się słuchacz, szukający nowych doznań. Człowiek oczekuje prostego, ugruntowanego terenu a tu nagle koniec. Spada w dół roztrzaskując się o skały. Krążek jest żywo uszlachetniany przez porywające melodie i nietuzinkową pracę perkusji. Nawet w tej chwili chętnie do niego wracam i śmiało mogę stwierdzić, że się nie zestarzał. Należy pamiętać, że on tu był wcześniej a dużo później powstał nowoczesny konglomerat death metal owy w którym praktycznie 50% kapel nie ma nic konkretnego do przekazania.

Deicide szło swoją drogą, odważnie dolewając oliwy do ognia. Na zapłon nie trzeba było długo czekać bo materiał zebrał gro świetnych recenzji i jest uznawany za klasyk w swoim gatunku. Muzyka chyżo prze do przodu i nawet gdy zwalnia to z gracją dwudziestotonowej lokomotywy sunie jak po torach do jasno określonego celu. Celem jest dekapitacja odmiennych wartości i person nie godnych uczestniczenia w tym rytuale.

Satanistyczny death metal pokazał światu swą twarz i było to bez wątpienia jedno z pierwszych takich objawień. Następca pod szyldem „Legion” nie nosił już znamion takiej swobody i frywolności w postępowaniu ze słuchaczem. „Dwójka” jest bardziej zbita w całość bez tego specyficznego polotu jaki osiągnięto na debiucie. Różni się też produkcyjnie ale nie o tym mowa. Upór i determinacja a także dobry okres, pozwoliły Deicide na szerzenie swoich herezji na skalę światową, zdobywając przy tym należyte uznanie. Ich się albo kocha albo nienawidzi i ja z dwojga złego – należę do tych pierwszych. Bezsprzeczny „rozkład totalny”!

– rozkład totalny
– zwłoki bezsprzeczne
– zżerany przez robactwo
– dogorywające truchło
– ledwo ciepły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *