Recenzja: Keep Of Kalessin – Reptilian
KEEP OF KALESSIN
Reptilian (2010)
Norwegia, Indie Recordings, Melodic Black / Death Metal
Już dwukrotnie pisałem peany do twórczości tych Norwegów. Najpierw za sprawą „Armada” a potem doskonałego „Kolossus”. Widziałem ich dwukrotnie na żywo i mimo, ze wokół kapeli zaczyna się robić dziwna otoczka, nie wiadomo czym powodowana, to ja swojego zdania na ich temat nie zmieniam. Jest to kapela ze wszech miar i wszech stron utalentowana. Niebywale profesjonalna i konsekwentna w swoich poczynaniach. Co więcej, prezentują nieustanny progres muzyczny i za każdym razem pozwalają nam doświadczyć czegoś intrygującego. Mimo, że na „Reptilian” nie ma już takiego skoku jakościowego jak w stosunku „Armada” – „Kolossus” to jest to bez wątpienia doskonała kontynuacja myśli zawartej na płycie z 2008 roku. Zawierzono ponownie, długim – niemalże epickim – kompozycjom, choć może nie zawsze do końca słusznie. W przypadku „The Awakening” na przykład, obawiałem się, że kompozycja zamieni się ni stąd ni z owąd w coś pokroju Luca Turilli albo Rhapsody. Moje obawy były uzasadnione z racji pałerowych chórków, które pojawiają się tu i tam.
Jak wiadomo – każdy ma jakieś zboczenia więc nie bądźmy drobiazgowi. Ukłuła mnie w ucho jedna rzecz na „Reptilian”. Mimo zaawansowanej „czasowości” tego materiału, porzucono nieszablonowe zróżnicowanie znane z poprzednika. Wszystko jest takie, bardziej wpadające w ucho aniżeli zapadające w pamięć. Mam mieszane uczucia bo np. thrash’owe wjazdy kapeli jak na początku „Judgement” czy pierwszego „Dragon Iconography” i tak rozdziawiły mojego pyska z „uznaniowym pokiwaniem” na czele. Zresztą, widać po „The Dragontower” jak aktualnie zmieniły się priorytety zespołu, który to podobno miał startować do Eurowizji z tym utworem. Co prawda nie widzę w tym nic sprośnego jednak jest to już nieco bardziej radiowa muzyka i to wykonana na średnim poziomie. Ja nadal wolę „regularne” kompozycje Keep Of Kalessin. Nie zmienia się w nich jedno – wciągający klimat i perfekcyjna produkcja. Mimo dużego nasycenia dźwięków, wszystkie da się wyłowić z tej fali uderzeniowej. Mam dylemat. Z jednej strony, niezłomna techniczno-melodyjna stylistyka i mocny klimat a z drugiej parcie na granie dla mas. Wszystko jest bardziej nastawione na dotarcie do laika aniżeli cieszenia gustów zaawansowanych metal-maniaków (ale to zabrzmiało). Niestety stracili nieco na swej nieszablonowości ale nadal cieszy ich poważne podejście do tematu i pisania ambitnej muzyki. Zespół godny uwagi od zawsze i na razie – w niezmiennie wysokiej formie. Płyta nieco inna – raczej jako wytchnienie – a po niej spodziewam się prawdziwego killera. Bardziej polecam „Kolossus” ale i tak lubię „Reptilian”.
Posłuchaj: “Dragon Iconography”