Recenzja: Anus Magulo – Chain Erection
ANUS MAGULO
Chain Erection (2011)
Polska, Redrum666, Grindcore
Zderzenia z tym gatunkiem muzycznym zdarza się u mnie niezwykle rzadko. Spowodowane jest to faktem, że na ogół nie jestem w stanie należycie ocenić jego wartości muzycznej ponieważ ciężko mi ją dostrzec. Mimo to, lubię wszelakie eksperymentalne odmiany grindcore i w jakiś sposób wyróżniające się kapele a takim przykładem mogą być np. Wormed, Mumakil, Gigan i może Whourkr. To moje top 4 ostatnich lat. Poniekąd „Chain Erection” skojarzyło mi się z dokonaniami Agathocles i w sumie jest to typ grindu jaki mój ośrodek słuchowy – akceptuje. Na całe szczęście jest tu bardzo dużo rytmiki i swoistej „melodyjności”. Nazwałbym to grind’ującym metalem bo większość struktur opartych jest na tym samym, rytmicznym patencie. Raz szybciej a raz wolniej ale w zbliżonej formie. Z tego miejsca stwierdzam na podstawie własnych odczuć, że jest to muzyka pod konkretne gusta. Nie nawróciła mnie na grindcore ani też jakoś nie wzbudziła wybitnej sympatii. Jest to raczej prosta muzyka pod konkretne wyżycie się na koncercie albo w innych, intensywnych warunkach. Panowie starają się urozmaicać swoje dźwięki tym i owym. Jako nieodłączny składnik takiej płyty są oczywiście sample i krótkie, kilkusekundowe utwory. Znalazłem i jedno i drugie i tak: sample trzymają poziom bo oferują małe co nieco polskiej kinematografii za to tych drugich w ogóle mogłoby nie być. Może mam słabe poczucie humoru ale nie widzę sensu nagrywania 2 sekundowego blastu i nazywanie go utworem, który ani na płycie ani na koncercie nie ma żadnego zastosowania (ideą takiego tworu staje się jedynie nic nie znaczący tytuł). Dochodzimy nieuchronnie do wątku wokalnego. Wszechobecny świniak jest klasowy i ponad podziałami. Jest to świnia nieśmiertelna i wulgarna. Chyba najlepszy element „Chain Erection”. Nawet pozostałe odmiany growlu i krzyku nie sprawiają specjalnie pozytywnego wrażenia. Głównie za sprawą jakiegoś nieudolnego zmiksowania albo nadmiernego obniżenia tonu. Brzmi on bardzo nienaturalnie i nie słucha się go dobrze. Eksperymentów tego typu jak „gotyckie” zawodzenie w „Sraczce” czy uła uła w „Mormon pt.1” jest mało i nie zagwarantują tej płycie miejsca w mojej czaszce.
Produkcja „Chain Erection” jest dość klarowna lecz czasami sprawia wrażenie zbyt sterylnej. Po dłuższym słuchaniu przestało mi się to jednak rzucać w uszy. Ogółem, Anus Magulo wypada in plus ale zdecydowanie nie jest to płyta dla każdego (zresztą jak i większość grindu). Trochę monotonna i wtórna ale zwalam to na specyfikę i mój odmienny gust. Oceny nie wystawię bo mogłaby być krzywdząca a skądinąd wiem, że maniacy są oczarowani kako-dźwiękami Anus Magulo.