Hate Eternal – Phoenix Amongst The Ashes

Hate Eternal - Phoenix Amongst The Ashes

HATE ETERNAL

Phoenix Amongst The Ashes (2011)

USA, Metal Blade Records, Death Metal

Uważam, że Hate Eternal jest doskonałe w tym co robi. A co robi? Dostarcza wysokiej klasy, brutalny death metal, który intensywnością przewyższa słoniowe odchody. Słuchając „Phoenix Amongst The Ashes”, łatwo nabawić się dysrytmii. Tempo jest nierówne niczym drogi w naszym kraju. Jest rwane i panuje tu pozorny chaos. Mimo to, tempo należy do tych uber-szybkich ale potrafi też zwolnić. Jednak, nawet kiedy to uczyni, robi to po swojemu. Daje do wiwatu czeluściom piekielnym. Stwarza zagrożenie dla centralnego ośrodka nerwowego, ponieważ przy takim natężeniu dźwięku, trzeba wprawionej małżowiny usznej aby nie uschła niczym kwiat róży polnej. Co cieszy jeszcze bardziej to zintensyfikowane nasycenie partii solowo-rytmicznych. Okej nie będę kłamał, że to jakiś zajebisty progres w stosunku do poprzedników ale jest tak jak mieć było. Super anihilacja i mega-ekstrema w cenie jednej małej, pieprzonej płyty Cd!

Hate Eternal to dla mnie egzotyk ale uwielbiam ten zespół. Robi kolejne krążki na podobną modłę ale po co miałoby być inaczej skoro tak mi się to podoba? Jak dla mnie może grać tak samo do końca świata i tysiąc dni dłużej. Jest to taka uniwersalna, młodzieżowa muzyka dla zbuntowanych nastolatków i “starszych” maniaków, którzy lubią być świadkiem nieskrępowanego uwolnienia energii. „Phoenix…” to typowy blast między oczy. Rzyg jest konkretny a muzyka proporcjonalna i wyważona. Nakurw jest wszechobecny a zrywanie z rutyną należy do czynów powszechnych w Hate Eternal. Do tego należy dołączyć zajebistą nazwę, która nawet bez krzty PijaRu, czyni z tego produkt wysokiej jakości i mamy zespół skazany na sukces. Oczywiście nie będzie to sukces spektakularny bo mimo wszystko jest to muzyka ukierunkowana na pewną grupę odbiorców. Intensywny death metal to jest. Intensywny ale dążący do perfekcji, który na łatwiznę nie idzie. Produkcja jest soczysta i nieco bardziej selektywna niż na „Fury & Flames”. Pomniejsze cudeńko, jakby na to nie spojrzeć. Materiał ambitny i intensywny a przy tym zły, zły, zły po trzykroć. Polecam! Mistrz dla maniaków Hate Eternal takich jak ja. Ocena zasadniczo jest taka a nie inna bo “I, Monarch” był pierwszy a pierwszy raz liczy się bardziej niż drugi hehe.

9/10

Posłuchaj Hate Eternal – Haunting Abound

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *