Quo Vadis – Day Into Night
QUO VADIS
Day Into Night (2000)
Kanada, Hypnotic Records,Technical Thrash Metal
Zespół ten poznałem dawno temu. Było to jakoś zaraz po wydaniu drugiego (omawianego tutaj) materiału. Pamiętam te nieopisane wrażenia jakie towarzyszyły sesji z „Day Into Night” i które odcisnęły na mnie piętno po dziś dzień. Od tamtego czasu minęło 11 lat i zastanawiam się czy do dziś, słyszałem coś podobnego. Jakby na to nie spojrzeć, Quo Vadis gra czystej maści, techniczny thrash metal. Nie znam innej kapeli wyznającej ten gatunek i dobrze. Niesamowite ciary po plecach mi skaczą w chwili gdy ta maszyna wojenna rusza do boju! Rytmika stoi na najwyższym poziomie i jest tu eksploatowana nad wyraz „często”. Można by rzec, że cała struktura kompozycji jest oparta na rytmice.
Tak naprawdę nie ma tu chwil przestoju, jest ciągły progres. Dźwięki pną się w górę i w dół a w przerwach, tną powietrze wyuzdaną rytmiką. Jest to niesamowicie melodyjna płyta a melodie te są budowane w sposób powielający i rozwijający schematy rytmiczne. Piękna sprawa bo mimo, że prosta to cholernie efektowna i efektywna. Pozwala na zastosowanie wielu zmian w każdym, merytorycznym ciągu. Dzięki temu, kompozycje są mocno zróżnicowane bez dużego nakładu sił i zbędnych wodotrysków. Muzyka Quo Vadis jest bardzo dojrzała i niesamowicie perfekcyjna. Szybkość co poniektórych melodii może wprawić w zakłopotanie nawet osłuchanych odbiorców. Produkcja należy do tych z gatunku „idealnych”. Dźwięk jest selektywny i pozwala cieszyć się każdą poszczególną nutą. Po macoszemu został potraktowany bas, który praktycznie tu nie istnieje ale nie powiem aby mi go brakowało. Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw, stwierdzam, że jest to album prawie idealny. Dlaczego prawie? Bo nie potrafię pozbawić się furtki bezpieczeństwa aby móc to jeszcze w przyszłości stwierdzić hehe. Sceptycy mawiają „zawsze może być lepiej”, tak i ja nie chcę stwierdzać, że jest to maksimum ich możliwości. Chłopaki prężenie działają i myślę, że z powodzeniem mogą stworzyć coś co przeskoczy „Day Into Night”. „Defiant Imagination”, mimo że dostał także 10/10 to jest nieco inną płytą. Obie są niemalże doskonałe ale jednak przysparzają innych emocji.
Po raz setny stwierdzam, że uwielbiam kanadyjską scenę. Technika i dopieszczanie materiału, stoi tam na najwyższym poziomie. Quo Vadis niszczy. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana techniki. Polecam!