Recenzja: Candlemass – Death Thy Lover EP
Na podstawie tej ep’ki zauważyłem jak czas szybko leci. Pamiętam jak dziś jak słuchałem „Psalms Of The Dead” i jako, że nie jestem zatwardziałym fanem starej twórczości Szwedów to podobało mi się bardzo. Okazuje się, że minęły już 4 lata a „Death Thy Lover” ma zwiastować powrót legendy. Powrót jest jednak utrzymany ściśle w klimacie poprzedniego materiału więc nie ma zbytniego zaskoczenia. Powiedziałbym nawet, że ep’ka jest bardziej melodyjna i zyskała pełniejsze brzmienie. Ze znaczących zmian – Robert Lowe nie śpiewa już w Candlemass. Właściwie to muzycy rozstali się już w 2014 roku. Jego miejsce zajął powracający Mats Leven. Myślę, że jego głos pasuje do takiego brzmienia ale ciężko stwierdzić czy się sprawdzi w tej roli. Te 4 kawałki są do siebie, mimo wszystko, mocno zbliżone. Są z jednej strony bardzo spójne i nośne ale niezbyt charakterystyczne względem siebie. Pasują do tego typu wydawnictwa, tym bardziej że niesamowicie wpadają w ucho.
W połączeniu z takimi, rymowanymi tekstami można spokojnie uderzać do radia: „Death thy lover, In the hollow, there’s no other, He’s your only friend and he’s watching over you”. W sam raz do nucenia pod nosem w czasie podróży tramwajem. Klimat tego wydawnictwa najlepiej opisuje tytuł trzeciej kompozycji: „Sinister And Sweet”. Złowrogi ale i słodki pasuje idealnie. Melodie iście z horroru przeplatane mrocznymi tekstami są jak cukierki przed śniadaniem. Mi się podoba. Niższy głos Levena podkreśla wspomnianą grozę. Bardzo przyjemne, szczególnie kiedy taka mroźna aura za oknem. Przebojowa ep’ka.
9/10
Death Thy Lover
Sleeping Giant
Sinister and Sweet
The Goose