Recenzja: Au-Dessus – Au-Dessus

AU-DESSUS
Au-Dessus (2015)
Litwa, Godz Ov War / Third Eye Temple, Post Black Metal

Au-Dessus to minimalistyczna ekipa z Wilna, która konsekwentnie testuje siłę woli przetrwania. Zespół oferuje wrażenia na pograniczu autodestrukcyjnego bólu i nieskrępowanej przyjemności. „Au-Dessus” to socjopatyczna podróż do wnętrza człowieka, podana z wyczuciem i smakiem. W przypadku tego zespołu, określenie post black metal nabiera nowego wymiaru. To nie jest zwykła mutacja gatunku ale ich perfekcyjna symbioza. Przeplatają się nawzajem, nieustannie przez całe 35 minut. Prostota nie jedno ma imię lecz „Na Wierzchu” jest zawsze bogato ubrane w emocje. Black metalowa żmija przeistacza się w boa dusiciela aby pokazać potęgę w iście rock’n’rollowym stylu. Są tu tak chwytliwe momenty, że nieraz łapałem się na odruchach bezwarunkowych szczytowej części korpusu. Przebogata eksploatacja elementów blaszanych perkusji i nagminne zmiany tempa, powodują nieustanny atak ekstazy. Cały tył jest wypełniony, naturalnie brzmiącą perkusją, która na dodatek tworzy bardzo dynamiczny obraz tej nihilistycznej formy muzycznej. Negatywna energia jaka wylewa się z tego materiału jest wyjątkowo wciągającą. Oni zarażają dźwiękiem. Panowie mają talent do sadystycznego pieszczenia ośrodku słuchowego uważnych odbiorców. Każda najdrobniejsza zmiana rytmu czy formy jest doskonale zaakcentowana i wręcz wyrywa się z głośników (końcówka „V” niszczy).

Litwini w stu procentach skupiają się na muzycznej formie wypowiedzi. Całość koncentruje się na wbiciu w mózg słuchacza. Nie ma tu zbędnych półśrodków czy pieprzenia o odbycie Maryni. Dosłowność przekazu, przede wszystkim! Mi ten materiał przypomina nocną wędrówkę po osiedlu zalanym betonem. Wokół metalowe konstrukcje i garaże. Ledwo mrugające, pomarańczowe lampy. Padający deszcz chłodzący twarz, spływający po policzkach. Idąc przed siebie, zahaczam ręką o niskie, ceglane murki, powodując otarcia skóry. To bardzo uniwersalny, lecz zimny przekaz. Okraszony, niezbyt wysublimowanymi samplami, które spełniają swoją rolę. Potęgują klimat choć czasem są zbędne („III III” to najsłabsze ogniwo krążka). Nie lubię tego robić ale zreasumuję. „Au-Dessus” to wysoce niezapomniane przeżycie z wieloma, nie tylko podprogowymi, przekazami. Myślę, że z łatwością dotrze do każdej osoby zainteresowanej klimatyczną sztuką. Wspaniały debiut. Polecam!

9/10

I
I I
II
II II
III
III III
IV
IV IV
V