Recenzja: Disorder – Pure Hatred
Minęło 8 lat i Disorder powrócił z nowym materiałem. Na „Pure Hatred” zespół zdecydowanie „zszedł na ziemię” jakkolwiek przewrotnie by to nie zabrzmiało. Wszystko stało się bardziej poukładane i mniej dzikie. Oczywiście jest w tym wiele plusów, które jednak przysłoniły to szaleństwo z „Confess”. Trochę szkoda bo to było pozytywne zjawisko. Kompozycje nabrały wyraźniejszych kształtów a powtarzalność pozostała jedynie w instrumencie perkusyjnym. Ten jeszcze wyraźniej przypomina Krisiun lecz momentami jest zbyt nachalny. Fajnie, że wierci ale słabo, że boli. Te nieskończone eskapady w wydaniu Maxa Kolesne dysponują negatywną energią, którą ciężko opisać słowami. Tu jej zabrakło. Mimo to, podobieństwo jest niezaprzeczalne. Znacznie większe niż w przypadku debiutanckiego materiału.
Podkręcono też mastering, przez co jest siła… która nadgryzła gitary. Za mało gitar! Kiedy perkusja sobie zwalnia to w tle się dzieje lecz wkurwienie, że mało słychać, jest większe. Wokal jest właściwie umiejscowiony i robi pozytywne wrażenie. Porzucił świński brak ogłady na rzecz melorecytacji. Nie jest źle… jakbym nie miał porównania. A tak na poważnie to Kat szybko i pewnie wypluwa kolejne frazy. Ma to swój urok i z pewnością pasuje do bardziej „ponurego” klimatu „Pure Hatred”. Wolałem jednak pierwszą odsłonę kiedy to nakurwiał wieprzem jak opętany, nie zważając na drzewa i płoty.
Nie ma tego złego, jak to mówią. Zespół się rozwija a szaleństwo nie ustaje. Zboczyło jedynie z drogi brutal death metalu i poszło w klimatyczne odmęty. Krzta nienawiści, złowrogie wokalizy i death metalowe truchło robią dobrze, choć wolałbym aby zespół rozwijał rzeźnickie umiejętności.
7/10
Intro
Wacht Am Rhein
Nome
Decapitation
Humiliation
Pathology
Murders Instinct
Doomsday II
Disorder
Insanity of Authority
Holy Inquisition
Doomsday II (instrumental)