Recenzja: Grace Disgraced – Enthrallment Traced
GRACE DISGRACED
Enthrallment Traced (2013)
Rosja, Buil2Kill Records, Death Metal w/Technical Influences
Rosyjskie Grace Disgraced istnieje od 2004 roku a “Enthrallment Traced” to ich pierwszy, pełny materiał. Jest to solidny kawał death metalu z technicznymi naleciałościami, który zatrzymał się duchem w latach ’90. Nie ma w tym określeniu nic na wyrost, gdyż generują do bólu podziemny klimat okraszony technicznymi docinkami. Także brzmienie gitar zyskało na technicznym wydźwięku. Są bardzo selektywne i łączą w sobie wszystkie najlepsze cechy wczesnego Death. Można by stwierdzić wręcz, iż jest to jakiś trybut dla Amerykanów. Potrafią też co prawda rzygnąć niczym Cannibal Corpse (słychać to głównie w zwolnieniach) ale widać, że styl Chucka jest im wyjątkowo bliski. Specyficzna rytmika i rozkręcanie kompozycji aż do gry w tempo są wyjątkowo podobne. Trzymają wysoki poziom i doskonale nawiązują do przeszłości. Oferują także swobodne pasaże, które przelewając się w tle – wznoszą klimat na wyższy poziom. Wiadomo już do kogo ten materiał jest kierowany. Na uwagę zasługują jeszcze dwie inne sekcje. Grace Disgraced wyróżnia się wokalnie za sprawą niewiasty. Wszyscy wiemy, że nie ma nic złego w śpiewających kobietach, tym bardziej, że Polina wkłada w to dużo serca. Tak naprawdę, przez 43 minuty właściwie nie zwróciłem uwagi na to, że Grace Disgraced jest napędzany przez płeć piękną. Z tego powodu, wokal nie jest aż tak niski i głęboki jak w przypadku CC ale nie można jej odmówić predyspozycji do wykonywania takiego gatunku. Mimo prostej interpretacji, Polina wychodzi zwycięsko z tego boju.
Perkusję w tym zespole okupuje Andrew Ischenko. Perkusista – instytucja – mający na swym koncie ponad setkę różnych projektów metalowych i nie tylko. Bogato eksponuje wszystkie zachodzące tu zmiany. Krzewi rytm i technicznie, nie odpuszcza nawet na chwilę. Ten zespół żyje w niezwykłej symbiozie. Swobodnie porusza się po gatunku i zdaje się bardzo świadomie aranżować kompozycje. Porzuca wodotryski na rzecz przygniatającego i nieustępliwego death metalu. Przyspiesza i imploduje ale potrafi też zaskoczyć bardzo technicznym stop & go. Gwarantuję, że dla każdego fana starej szkoły coś tu się znajdzie. Krążek poparty jest dobrą produkcją więc nic tylko brać nóż i ciąć mięso w rytm „Psycho Cycle”. Można przekornie stwierdzić, iż jest to dobry start w dorosłość. Teraz chciałbym usłyszeć coś bardziej ukierunkowanego na własny styl.
Prophecy of Somnambulist
Hypocritical Oath
To Autumn
Psycho Cycle
Adzhimushkai
Villain
Orchids of the Fallen Empire