Recenzja: Vedonist – A Clockwork Chaos

Vedonist - A Clockwork ChaosVEDONIST

A Clockwork Chaos (2013)

Polska, Witching Hour Productions, Death Metal w/ Technical influences

Słucham tego krążka już któryś dzień z rzędu i ciężko mi napisać coś sensownego. Zacznę od tego, że jest to zdecydowanie najlepiej wyprodukowany krążek Warszawiaków. Soczyście i ciężko a zarazem bardzo nowocześnie. Poziom światowy został osiągnięty już na wstępie. Doskonała selektywność i zbalansowanie instrumentów. Duży plus należy się także za oprawę graficzną materiału. Może bez kompleksów stanąć na półce obok wydawnictw z największych wytwórni. Słowa uznania należą się za konsekwencję zespołu w dążeniu do najwyższej możliwej jakości. Panowie nigdy nie szli na łatwiznę a „trójka” jest pod tym względem, przełomowa. „A Clockwork Chaos” to także zmiany w składzie. Vommbath’a na wokalu zastąpił Pachu. Dzięki temu otrzymujemy wybuchową mieszankę deathcore’a z grindem. Kwestia gustu co się komu podoba, jednakowoż do muzyki pasuje idealnie. Jest dynamiczny i dosłowny. Drugą zmianą jest dobrze znany już Dominik „Domin” Prykiel (Extinct Gods, eks-Lost Soul), który zastępując Bunosa, objął gitarę prowadzącą. Ciekawe czy to za jego sprawą zespół obrał taki a nie inny kierunek.

Na „A Clockwork Chaos” dominuje rytmika i gra w tempo. Dosłownie dominuje, gdyż ciężko znaleźć wytchnienie przez całe 41 minut. Dzięki temu, Vedonist nieco stracił na charakterze. Stylistycznie zbliżył się lub nawet zrównał z Meshuggah. Mimo, że do złożoności ich kompozycji jeszcze kawałek to brzmią wręcz jak skrzyżowanie tychże Szwedów z Psycroptic i domieszką Decapitated z okresu „Organic Hallucinosis”. Nie twierdzę, że to źle jednak byłem lekko zaskoczony. Odeszli od zdecydowanie bardziej kreatywnego grania na rzecz tego co tu słychać. Takie mechaniczne, bezduszne urywanie głowy nie wchodzi mi na ogół zbyt lekko o ile w ogóle. Tym bardziej, że znam ich możliwości twórcze. Taki bieg wydarzeń zwiastuje nawet tytuł i nowy dizajn logo, jednak jakoś nie zwróciłem na to wcześniej uwagi. Stylistycznie jest to bardzo ukierunkowany materiał. Jest specyficznie – monotonny. Męczy ale w przyjemny sposób. Brakuje mu jednak kilku oryginalnych odskoczni, które by pozwoliły stwierdzić „o, tego jeszcze nie było”. Tutaj tak naprawdę po 2 kompozycjach wiemy czego się spodziewać już do końca. Kompozycje są przyozdobione dobrymi solówkami jednak w ramach takich struktur nie mogą nas specjalnie zaskoczyć. Prezentują wysoki poziom tak jak i cały krążek i to tyle. Nie mogę powiedzieć, że jestem rozczarowany. Nie zawsze zespół idzie w tą stronę, którą byśmy chcieli i trzeba z tym żyć. Mi osobiście bardziej leżało „poprzednie wcielenie” Vedonist choć to określenie nieco na wyrost.

7.5/10

Visual Echo of Distress
Vulture of War
Little Boy Black
At the Feet of Christ
Tunnel Rat
Sentenced to Atavism
Nhac Do
Internal Bleeding
Delusional Parasitosis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *