Recenzja: Carach Angren – Where Corpses Sink Forever
CARACH ANGREN
Where The Corpses Sink Forever (2012)
Holandia, Season Of Mist, Symphonic Black Metal
Czy w tych czasach wszyscy potrafią robić zajebiste orkiestracje? Zaczynam w to wierzyć gdy słyszę już któryś zespół z kolei, który przedstawia wysoce zaawansowany poziom tejże symfonicznej ekspansji. Pisząc o muzyce Carach Angren, że jest to „jedynie” sympho black metal, robimy jej krzywdę. Tym dźwiękom bliżej do filmowej ścieżki dźwiękowej jakiegoś psychodelicznego filmu. Tak naprawdę, fenomen tego zespołu łatwo zbagatelizować. Ich muzyka to, mówiąc najprościej, połączenie Dimmu Borgir, Cradle Of Filth, Diabolical Masquerade i Morgul. Jeśli dobrze się czujecie w tych klimatach to Carach Angren gwarantuje sukces zdawczo-odbiorczy. Dlaczego zatem warto sięgnąć po ten zespół? Za świeże patenty i neoklasyczne podejście do tematu na przykład. Za zachowanie klimatycznej drożności popartej ekstremalnym wydźwiękiem oraz nietuzinkową melodyjność.
Ascetyczne podejście do tematu gitar ma swój urok. Nie są one najważniejszym instrumentem na tym krążku a „jedynie” sekcją rytmiczną polewaną perkusyjną kanonadą. Z racji dużego nacisku na orkiestracje nie bałbym się określić „Where Corpses Sink Forever” mianem teatralnego black metalu. Takie określenie przyszło mi do głowy śledząc teksty za Seregorem i obserwując jego znaczący wkład w nasilające się uczucie niepewności, strachu i obrazowego ukazywania wojny. Śmiem twierdzić, iż wokal jest tu istotniejszym instrumentem niż same gitary. Nie żeby mogło ich nie być ale w miarę czyste inkantacje powodują, że chętnie przyswaja się te liryki. Kompozycje nie są podzielone na zwrotki a raczej na akty. Wynika to z czytelnej dla odbiorcy, interpretacji tekstu i doskonałej umiejętnością pauzowania i dopowiadania wersów. Każda z nich opowiada interesującą historię, dzięki czemu 43 minuty uciekają nam nie wiadomo kedy. Najlepsze jest to, że raz po raz – chcemy więcej. Tak dobrze skomponowanej muzyki nie doświadcza się często. Muzyki, która przyprawia o ciarki na plecach i z zaciekawieniem każe oczekiwać nadchodzących wydarzeń. Doskonale wyważone proporcje nie stwarzają pozoru dzieła wybrakowanego. Owszem, nieraz ciężko opędzić się od ogromnej dawki orkiestracji ale one nigdy nie przytłaczają słuchacza. Nie ma się wrażenia, że coś jest nie tak. Nie powstaje też chęć do przeskakiwania utworów. To jest bardzo ważne, gdyż formuła albumu konceptualnego dotkliwie by na tym ucierpiała. Nowy krążek Holendrów najlepiej smakuje w całości, podawany na platynowej paterze z dodatkiem absyntu. Mimo pokaźnego „gabarytu” nie da się nim zadławić. Wręcz odwrotnie – wciąż chcemy więcej aby zbliżyć się do absolutu! Polecam!
An Ominous Recording
Lingering in an Imprint Haunting
Bitte Tötet Mich
The Funerary Dirge of a Violinist
Sir John
Spectral Infantry Battalions
General Nightmare
Little Hector What Have You Done?
These Fields Are Lurking (Seven Pairs of Demon Eyes)